piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 9

Eric siedział w wannie z ciepłą wodą już od dobrych 40 minut.
Wszystko go bolało ale nie mógł przestać się uśmiechać.  Wszystko tej nocy potoczyło się tak szybko, i inaczej niż sobie to wyobrażał. Mimo to stracił dziewictwo z mężczyzną którego zaczął kochać. Mimo wszystko. I mimo tego że tata nigdy tego nie zaakceptuje. Wciąż czuł w sobie pulsujący członek. Taki wielki i wspaniały. Zamruczał cicho i zabrał się za obmywanie ran. Był posiniaczony i podrapany.

Kelly siedziała przy kuchennym oknie wychodzącym na las i czekała. Poza nią i Eric'kiem w domy był tylko Matt i mała Stella. Starszy brat jednak gdy dowiedział się co się dzieje obiecał się nie wtrącać. Nie chciał kolejnej kłótni z rodzicami ale pomoże gdyby sprawy wymknęły się z pod kontroli.
Dziewczyna wstała gdy zobaczyła że z oddali nadbiega ogromny wilk. Już widziała jaki jest wściekły.

Logan nie myślał logicznie. Musiał być przy chłopcu. Bolało go to że nie został przy nim. Przecież nic by mu nie zrobił. Jednocześnie zdawał sobie sprawy że zachował się źle. Mimo wszystko odganiał od siebie te myśli. Chłopiec ukochany i jego nieobecność były ważniejsze.
Stał teraz wściekły przed domem Wagnerów i wąchał. Eric był w środku ale coś było nie tak. Czuł to całym sobą. Już miał ruszyć przed siebie gdy drzwi się otworzyły.
-Wpuszczę cię jak się uspokoisz- Kelly uśmiechała się do wilka ale była ostrożna. Logan zawył ale zaczął powoli się zmieniać. Dziewczyna odwróciła wzrok gdy stanął przed nim w całej okazałości kompletnie nagi.
-Jestem spokojny-wychrypiał i zaczął iść w jej stronę
-Tak tak- przywołała ręką koc i mężczyzna złapał go w locie- Już dość go wystraszyłeś
-Nigdy tego nie zrobiłem- był już na werandzie- Wszystko z nim dobrze?- Zmienił ton i Kelly zobaczyła jak bardzo boi się o jej brata. Bardzo ostrożnie położyła mu rękę na ramieniu. Widziała że chciał się odsunąć ale stał spokojnie
-Jest w łazience. Myje się. Zraniłeś go- postanowiła powiedzieć mu prawdę. Logan warknął cicho ale nic nie powiedział. Robiło mu się coraz bardziej głupio
-Nie powinienem był tego robić w takim stanie- przyznał i zesztywniał cały. Do jego wrażliwych uszu dobiegł niepokojący dźwięk. Nic innego już się nie liczyło. Zostawił dziewczynę i pobiegł na górę. Musi być przy ukochanym.

Eric wychodził w końcu z wanny już trochę mniej obolały ale wciąż robił to ostrożnie. Mógł zawołać siostrę ale wystarczyło mu upokorzeń jak na jeden wieczór. Niestety poślizgnął się na mokrych płytkach i wylądował na pupie i plecach. Jęknął cicho i zaczął płakać. Wszystko działo się nie tak jak trzeba. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i do łazienki wpadł Logan. Chłopak zapłakał tylko jeszcze mocniej. Mężczyzna podszedł do niego  i bez słowa wziął go w ramiona. Gdzieś po drodze koc który dała mu Kelly opadł i teraz obaj byli nadzy tak jak wcześniej.
-Mój śliczny już dobrze- posadził go na szafce i zaczął wycierać puchowym ręcznikiem jednocześnie oceniając jak bardzo zrobił mu krzywdę. Na szczęście przestał już krwawić ale wciąż ją czuł. Doprowadzała go niemal do szału.
-Nie jest dobrze- wyszeptał nie patrząc mu w oczy- Właśnie straciłem dziewictwo z największym wrogiem mojej rodziny... na do datek chyba go kocham.. wszystko mnie boli.... Logan jak my się w to wpakowaliśmy?- Tym razem na niego spojrzał. Te śliczne zaczerwienione oczy utkwione w nim z taką ufnością jakby wyrzutem.
-To nie nasza wina- głaskał go po wilgotnych włosach- przepraszam byłem... skrzywdziłem cię
-Tak- przyznał- nie powinienem był wychodzić do lasu ale chciałem pomyśleć. No i nic nie wymyśliłem- uśmiechnął się i pod wilkołakiem ugięły się nogi. Był taki wspaniały i tylko jego. Znów wziął go w ramiona i zaniósł do sypialni.
Gdy Eric leżał bezpiecznie pod kocem usiadł obok i stara się zebrać myśli. Wymyślić co powinien w tej sytuacji powiedzieć.
-Nie tak sobie to wyobrażałem- to chłopak zaczął pierwszy- chciałem czegoś... romantycznego. A przynajmniej nie tak ostro, nie boleśnie. Jednak nie żałuję. Logan  nie wiem czy wiesz ale tylko przy tobie moja moc jest stabilna. Ja trochę o tym czytałem i wiem czemu tak się dzieje. Do tego poznałem cię już trochę i zaczynam się zakochiwać. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta wojna....
-Wiem czemu twoja moc działa przy mnie- przerwał mu i przysunął się do niego. Musiał go dotknąć chociażby tylko niewinnie pogłaskać po chłodnej dłoni- moje książki tłumaczą to inaczej ale zasada jest ta sama. Jesteśmy złączeni i cokolwiek by się nie działo będziemy nadal. Jeśli byśmy się nie spotkali wiedlibyśmy normalne życie może- tu zamknął oczy by powstrzymać uderzenie zazdrości- byłbyś szczęśliwy z kimś. Ale czegoś by ci brakowało....
-A teraz wywołamy kolejną wojnę- westchnął Eric
-Niczego nie wywołamy- wilkołak znalazł się teraz obok niego- Zajmę się tym... Zresztą mamy po swojej stronie kilkoro ludzi- uśmiechnął się i pocałował go w policzek
-Ale tata... on nigdy nie był na mnie taki wściekły- wciąż był zmartwiony
-Mój groził że wyrzuci mnie z rodziny- Chłopak popatrzył na niego przestraszony- ale wiem że mnie kocha i chce mojego szczęścia. Musimy ich tylko jakoś przekonać
-Tylko jak? - Zapytał przytulając się do niego
-Spokojnie mój śliczny- błądził palcami po śladach własnych pazurów- Przepraszam cię za to- znów zrobiło mu się nie dobrze na samą myśl o tym co mu zrobił
-Nic nie szkodzi- popatrzył na niego- Może kiedyś zrobimy to jak należy... ale nie w najbliższym czasie- dodał szybko bo Logan już zaczął się lubieżnie uśmiechać
-Dobrze- westchnął- rozumiem. Eric... jak byłem w tobie krwawiłeś- nie patrzył na niego- Sprawdzałeś to?
-Kelly się mną zajęła. Nie zrobiłeś mi dużej krzywdy. Przestań się martwić. Sam przecież tego chciałem- tym razem to on go pocałował i mężczyzna uśmiechnął się do niego
-Byłeś wspaniały- przyznał po raz kolejny biorąc go delikatnie w ramiona- Ale zasługujesz na coś lepszego i dam ci to. Zrobię wszystko żeby wynagrodzić ci ten pierwszy raz i żebyś był ze mną szczęśliwy- wziął w posiadanie jego słodkie usta. Eric zarumienił się tylko i odwzajemnił pieszczotę języka.
-Więc zostań ze mną- poprosił nieśmiało- Tata i mama wrócą dopiero jutro a skoro już był sex to chcę cię poznać lepiej
-Potrzebujesz snu- ale był szczęśliwy. Ułożyło się lepiej niż myślał- Ale skoro tego chcesz zostanę
-Więc teraz będziesz robił  co zechcę bo masz wyrzuty sumienia?- Zapytał kładąc się na posłanie. Udało mu się nie skrzywić. Pstryknął palcami i światło zgasło
-Ty mały wredny- roześmiał się Logan i wsunął się obok niego pod przykrycie- Śpij już
-Dobrze- Eric ziewnął wykończony zdarzeniami tego wieczoru i po chwili wilkołak słyszał jego ciche pochrapywanie.
-Dla ciebie wszystko mój śliczny. Nawet jeśli chcesz mojej śmierci- szepnął jeszcze i przysunął go bliżej swojej gorącej klatki piersiowej. Było mu po raz pierwszy w życiu prawdziwie dobrze i nie zważał na przyszłe konsekwencje. Przecież zasługiwał na miłość.

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 8*

Logan wiedział że powinien się powstrzymać ale gdy jego usta dotknęły gorącej skóry, palce zaczęły przesuwać się po miękkim chętnym ciele był skończony. Jednym szarpnięciem zerwał z chłopaka koszulę. Eric jęknął i zadrżał ale nie odsunął się. Wiedział że gdyby się postarał mógłby uciec i znaleźć się w bezpiecznym domu. Swoim pokoju i opanować gorączkę która trawiła jego ciało. Jednak chciał więcej. Był świadom tego co się stanie, do czego to zmierza ale tego właśnie chciał. Potrzebował tego mężczyznę jak powietrza. Teraz albo nigdy. Zdecydował.
Logan oszalał niemal gdy chłopak zrobił krok w jego stronę i uśmiechnął się.Złapał go za rękę i poprowadził ją do swojego policzka. Musiał poczuć jego dotyk. Eric instynktownie wiedział co zrobić.Pogłaskał wilka po policzku i pocałował go w szyję. Po czym bardzo powoli i delikatnie przesunął dłoń do jego owłosionego torsu. Mężczyzna popchnął go na miękki mech w którym stali. Eric starał się opanować strach. Nie do końca wiedział czy podoba mu się że leży teraz bezbronny pod niebezpiecznym i nie do końca kontaktującym z rzeczywistością mężczyzną. Logan wyczuł to jednak i pocałował go najpierw czule i delikatnie ale gdy posmakował tych wspaniałych ust zapragnął więcej i niemal brutalnie wdarł się językiem do jego wnętrza. W środku usta były gorące i wilgotne. Pochylił się jeszcze bardziej i otarł kroczem o jego nabrzmiały członek. Eric znów jęknął i zarzucił mu ręce na szyję. Mężczyzna znów ukazał pazury i rozdarł jego spodnie. Nie potrafił już dłużej czekać. No i wiedział że chłopak tego właśnie pragnie.
Eric uśmiechnął się tylko gdy poczuł na skórze więcej chłodnego powietrza. Jego członek był już dawno gotowy i pragnął całym sobą. O konsekwencje będzie się martwił później. Czuł ręce Logan'a na całym ciele. Takie gorące, takie czułe i delikatne ale jednocześnie pewne silne i bezpieczne. Spojrzał mu w oczy. Były złote. Przełknął ślinkę i przesunął dłonie na plecy mężczyzny. Podrapał go delikatnie i uśmiechnął się gdy zorientował się że mu się podoba. Logan lizał go po szyi  i dotykał po całym ciele. Wiedział jak bardzo jest podniecony. Ale mimo że i on pragnął w końcu posiąść to wspaniałe ciało postanowił trochę go podręczyć. Tak tylko żeby nie było zbyt gwałtownie i szybko. Nie chciał go skrzywdzić mimo wszystko nie był zwierzęciem.
Eric wił się pod nim coraz bardziej niecierpliwie. Nie chciał go nagabywać ale jeśli nic nie zrobi to będzie musiał.
-Chcesz mnie?- Logan wysyczał mu do ucha podnosząc jego nogi na własne ramiona
-Bardzo- jęknął i wypiął się- Proszę- miał niemal łzy w oczach. Mężczyzna uśmiechnął się do niego tylko i pchnął w ciasną gorącą dziurkę. Po lesie rozległ się krzyk. Eric zaskoczony wrzasnął i zaczął łapać powietrze coraz mocniej i szybciej. Wiedział że płacze ale Logan pochylił się i zaczął znów delikatnie całować. Dziewicza dziurka była jeszcze bardziej kusząca w środku niż od zewnątrz. Ale starał się hamować. Skrzywdził go i nie podobało mu się to. Poczuł krew. Pisnął jak szczeniak był zaskoczony tym co się stało.Nie zniósł łez w tych ślicznych oczach. Ale Eric gdy tylko ból zelżał uśmiechnął się do niego i pogłaskał po policzku.
-Proszę- szepnął i podniósł głowę by złączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Mężczyzna zaczął się poruszać. Przymknął oczy. Nigdy z nikim nie było mu tak dobrze. Eric był stworzony dla niego i tylko dla niego. Musi tylko go przy sobie zatrzymać. Chłopak nie tak wyobrażał sobie pierwszy raz ale wiedział że jest to właściwe. Brutalne szybkie ruchy. Ręce ściskające boleśnie jego biodra usta błądzące po twarzy szyi i to uczucie że ktoś wypełnia go bez reszty. Jego penis drżał coraz bardziej domagając się spełnienia. Logan pochylił się w taki sposób że nabrzmiały członek ocierał się o jego brzuch. Zapach krwi, podniecenia doprowadzały go do szału. Jeszcze tylko.... doszedł niespodziewanie z głośnym rykiem. Gdzieś w oddali ptaki zerwały się do lotu. W tej samej chwili Eric wygiął się w łuk i wystrzelił ciepłym strumieniem na twardą opaloną skórę. Mężczyzna w ostatniej chwili resztkami sił zmienił ich pozycję i to on leżał na chłodnym mchu a chłopak tulił się do jego piersi. Bardzo chciał coś powiedzieć. Cokolwiek ale usnął zanim zdążył otworzyć usta.
Eric usypiał trochę wolniej i cieszył się tym co właśnie się stało. Niestety gdy opadły wszystkie emocje zaczął odczuwać ogromny ból. Wiedział że boli do tam na dole. Teraz czuł krew. Był pogryziony i tak okropnie zmęczony. Zamknął oczy i miał nadzieje że znajdzie się w domu.

-Wyglądasz jak ofiara gwałtu- usłyszał głos Kelly i otworzył oczy. Był u siebie. Co jednak robiła tu siostra- Dasz radę wstać?
-Jak?- Zapytał  gdy dziewczyna pomogła mu wstać
-Mam swoje sposoby- uśmiechnęła się tylko i machnęła ręką. Drzwi do łazienki otworzyły się a wanna zaczęła napełniać się wodą- Będzie trudno przekonać tatę że tego chciałeś...
-Kel a ty skąd wiesz co się stało? I czemu mi pomagasz?- Zaczął lewitować i skrzywił się gdy znalazł się w wannie z ciepłą wodą
-Bo wiem jak ważna jest miłość- uśmiechnęła się do niego- nie pamiętasz pewnie ale w liceum też się z kimś spotykałam ale jego rodzina nie akceptowała magii. Chciał żebym się tego wyrzekła. Kochałam go i widziałam z nim przyszłość ale nie za tą cenę. On nie chciał zmienić zdania.... Ale ty i ten McCoy.... Eric widziałam karty. Jesteście sobie przeznaczeni- podała mu gąbkę- Jak skończysz zawołaj.

Logan obudził się nagle z jakimś dziwnym uczuciem że coś jest nie tak. W pierwszej chwili nie do końca wiedział czemu ale gdy rozejrzał się wokół i zorientował się że jest sam. Wściekł się jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Jak on mógł tak po prostu odejść po tym co się stało. Zerwał się na równe nogi i zmienił się w wilka po czym pobiegł w stronę miasteczka. Chłopak jest jego i weźmie go nawet siłą jeśli będzie trzeba. Teraz już nie odpuści.

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 7

Noah i Eric znaleźli się w salonie. Mężczyzna był wściekły na swoje najmłodsze dziecko. Nie chodziło o to że całował mężczyznę ale dlatego że był to McCoy a tego nie mógł znieść.
-Czy ty oszalałeś?!- Krzyknął
-Tato to nie tak- jęknął chłopak. Był trochę przestraszony ale postanowił powalczyć o swoje- Logan... znaczy....
-Eric wiesz co zrobiła jego rodzina- usiadł i starał się opanować złość.  Mimo wszystko starał się uspokoić
-Tak i to było ponad 100 lat temu- jęknął- oni  są bardzo mili i nie robią nikomu krzywdy
-Synku ja nie mówię że to źli ludzie ale jeśli ten Logan.. po prostu się o ciebie martwię. Jeśli go odrzucisz jeśli coś zrobisz nie tak może zrobić ci krzywdę- do salonu wszedł Tom zdziwiony że ktoś jest w domu
-Coś się stało?- Zapytał zajmując swój ulubiony fotel
-Nic- szybko odpowiedział Eric
-Nie skończyliśmy- Noah jednak nie dawał za wygraną- Jeśli zobaczę go obok ciebie... Jeśli znów cię tknie. To trzeba dusić w zarodku
-A może ja chciałem go pocałować?- Zdobył się nagle na odwagę a z nieczynnego kominka posypały się iskry. To zwabiło do salonu Emmę. Dziewczyna popatrzyła na zebranych i usiadła by przyjrzeć się biegowi wydarzeń. Rodzeństwo wymieniło zdumione spojrzenia ale nikt nie zwracał na nich uwagi
-Eric on jest niebezpieczny- mężczyzna ukrył twarz w dłoniach- Nie chcę żeby coś ci się stało. Jesteś przystojnym mądrym chłopcem i na pewno kogoś znajdziesz. Nie musisz się wiązać z pierwszym lepszym wilkiem. Nie spotkasz się z nim.
-Tato- chłopak zmienił ton. Było mu smutno że jednak mu nie ufają. Nie był dzieckiem i wiedział co robi. A przynajmniej miał taką nadzieję.
-Wspólnota ich przyjęła pod pewnymi warunkami.  Wiesz że możesz się spotykać z kim chcesz. Jeśli jednak zobaczę go obok ciebie raz jeszcze cała rodzina stąd zniknie. A ciebie wyślę do szkoły- Noah wyszedł z salonu zostawiając całą trójkę. Wszyscy patrzyli na siebie ze zdziwieniem i siedzieli niemal bez ruchu.
-Ty i Logan McCoy?-  Pierwszy odezwał się Tom
-To nie tak- Eric uśmiechnął się i zarumienił- On jest arogancki, zarozumiały, chamski i nachalny ale podoba mi się- spuścił wzrok- i dziś się pokłóciliśmy wybiegłem za nim i jakoś tak wyszło że się pocałowaliśmy
-Nasz mały braciszek dorasta- Kelly objęła go od tyłu i przycisnęła do oparcia kanapy- Co wy na to? Wiem że tata ma uraz do tej rodziny i wszyscy wiemy dlaczego....
-Ale Eric nie spotkałby się z nikim kto  chciałby mu zrobić krzywdę jeśli wszystkie jego moce są nie stabilne to działa bez zarzutu- Emma podjęła temat.
-A ja nie wiem czemu tata wciąż chowa urazę- Matt wszedł do salonu z córeczkę na rękach- Wiem co się stało ale mimo to przecież każdy powinien dostać drugą szansę. No i to nie jest tak że to ten Logan zrobił czy też jego ojciec
-Więc zgadzamy się że powinniśmy porozmawiać z tatą i pomóc Eric'kowi?- Zapytał Tom- Nie to że mam coś przeciwko ale stary zastanów się jest  wilkiem a ty jesteś bardzo młody jeśli się zejdziecie to będziesz z nim na całe życie. A co jeśli to tylko zauroczenie?
-Przecież nie mówię że z nim będę. Trochę mnie boli to że tata mi nie ufa
-On cię boli- Emma wzięła bratanice na ręce  i pogłaskała po policzku. Dziewczynka roześmiała się- I rozumiem go trochę ale jeśli mu udowodnisz że nic ci nie będzie nie z jego strony może w końcu się uspokoi.
Może- Eric wstał i ze spuszczoną głową poszedł na górę. To wszystko było nie tak. A on dobrze wiedział że Robin miał rację że jego moc zadziała w pełni tylko przy nim. Lubił go nawet mimo tego jak się zachowywał. No i wciąż miał przed oczami jego nagie ciało.  Wszedł do sypialni i rzucił się na łóżko po czym zaczął krzyczeć w poduszkę.

Dylan był wściekły na syna. Bardzo zależało mu na powrocie w rodzinne strony. Miał tu dobrą pracę i wszyscy byli jakby szczęśliwsi a tu takie coś.
-Wagner! Jak nisko upadłeś synu!- Jechali do domu i Logan nie mógł wyskoczyć z samochodu mimo że warczał i szarpał się bez przerwy- Nigdy nie wtrącałem się w to jakich i ilu kochanków sprowadzasz do domu ale na to nie pozwolę!
-On jest mój!- Warknął nagle i wyciągnął pazury żeby zaatakować ojca- Jestem dorosły i nie masz prawa mi zabronić
-Jestem twoim Alfą!!- Dylan zatrzymał samochód i przytrzymał ręce syna- Jeśli go chcesz. Jeśli masz zamiar wiązać się z tą rodziną. Jeśli on jest tego wart. Jeśli tak bardzo cię zaślepił i uwiódł. To dobrze ale nie masz wstępu do domu. Stracisz watahę. Rodzinę- Na te słowa  Logan znieruchomiał i zamrugał bardzo powoli.
-Przepraszam-  spuścił wzrok i nabrał powietrza by się uspokoić. Nie chciał stracić rodziny ale kochał małego czarodzieja. Rozpętał kolejną walkę a chciał zażegnać wszystkie spory
-Ja też- spojrzał na syna- Nigdy nie polubię tej rodziny zabili nam przodka. I wiem że to on zabił im kogoś wcześnie- potarł czoło ze zmęczenia- Nigdy nie walczyłeś tak o nikogo... Logan proszę nie zakochuj się w nim. Nie pomogę ci nie tym razem
-Jest możliwe że się pogodzicie.... chociaż będziecie się tolerować?- Zapytał po chwili
-Nie. Tego nie da się pokonać- znów włączył silnik- Podczas pełni zostaniesz w domu
-Tak- zgodził się. Miał 26 lat ale nigdy nie czuł się bardziej jak dziecko. Ojciec nigdy tak go nie traktował.
Mimo to nie zrezygnuje z Eric'ka. Będzie tylko musiał wymyślić  coś innego.  Chłopak jeszcze będzie jego.

Eric wyszedł z domu po zachodzie słońca. Wiedział że rodzina wciąż dyskutuje o tym co się dzieje o tym na czym przyłapał go tata. Nie chciał tego słuchać.
Skierował swoje kroki do lasu. Wychował się tu i mimo później pory nie bał się tam wchodzić. Nawet jeśli spotka jakiegoś wilka nikt go nie zaatakuje. Już dawno mama o to zadbała i nakazała mu nosić magiczny wisiorek który sprawiał że jest niewidzialny dla nich.
Nawet nie wiedział kiedy doszedł do miejsca gdzie Logan pocałował go po raz pierwszy. Uśmiechnął się na samo wspomnienie. Nagle usłyszał ciche warczenie i stanął twarzą twarz z na wpół przemienionym mężczyzną. Zamknął oczy i miał nadzieję że znajdzie się w domu. Jednak poczuł nagle że ciepły oddech niemal zwierzęcego pyska otula jego twarz. Uchylił powieki tylko po to by spojrzeć w piękne dzikie oczy Logana. Poczuł język na policzku i jęknął cicho. Mężczyzna zmienił się w człowieka i wziął go w ramiona całując nieprzerwanie. Eric odwzajemniał pieszczoty trochę bardziej nieśmiało ale Logan był zadowolony i nie zamierzał przestać. Chłopak również chciał więcej. Każdą komórką swojego rozpalonego ciała.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 6

Logan długo zastanawiał się co powinien zrobić. Wiedział że tata nie zechce go wysłuchać bo nawet gdy dowiedział się od mamy że Eric uratował Sarah wzruszył tylko ramionami i prychnął. Nie było to spowodowane tym że nie kocha córki bo widział później że przytula ją mocno i cieszy się że nic jej się nie stało. Nie chciał mieć tylko nic wspólnego z Wagner'ami. A jego wciąż nawiedzały wizje małego czarodzieja. To jak się rumienił, to jak wspaniale było go całować chociaż przez chwilę i reakcję wilka. Miał wielu kochanków ale nigdy jeszcze tak się nie zachowywał. W jednej z książek znalazł tego powód.
I dopiero po tygodniu zdołał się uspokoić. Musi szybko coś wymyślić. Pełna zbliżała się wielkimi krokami a jeśli powie rodzicom że chce się zamknąć zaczną się pytania.

Tego dnia spacerował po mieście zastanawiając się czy nie powinien pójść do Noah czy któregoś z jego dzieci. Kilka razy widział tego najstarszego i był niemal pewny że znajdą wspólny język. Nagle usłyszał że ktoś cicho warczy. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę że to on wydaje te ciche dźwięki. No i doszło do jego świadomości dlaczego. Przez okno jednej z kawiarni widział Eric'ka razem z jakimś młodym mężczyzną. Nie był to ani jeden z jego braci ani przyjaciel i to właśnie sprawiło że miał ochotę wedrzeć się tam i rozszarpać mu gardło. Wziął kilka głębokich oddechów wbił paznokcie w dłonie i wszedł do środka. Nikt go nie zabierze. Czarodzieje jest jego i nie odejdzie bez walki. Usiadł przy stoliku za nimi i postanowił jak na razie posłuchać o czym mówią.
-Myślisz że to  wystarczy?- Mężczyzna był Druidem czyli teoretycznie mógł go zabić jeśli uzna to za stosowne. Na tę myśl się uśmiechnął
-Myślę że tak... znaczy powinieneś pytać o to Kelly przecież ona jest dziewczyną- Eric upił łyk gorącej herbaty
-Owszem i z nią też rozmawiałem ale to jednak dotyczy wszystkich. Rozmawiałem już z Matt;em. Tom i ja spotykamy się dziś na piwo. Bardzo zależy mi na tym a bez wparcia najbliższych ceremonia się nie uda a inaczej moja babcia nie pobłogosławi związku- mężczyzna westchnął
-Więc ja ci pomogę... chociaż wiesz że moja moc jakoś nie bardzo działa
-Dlatego właśnie mówię ci o tym wcześniej. Eric czytałem o takich zachwianiach i nie wiem czy ktoś ci mówił ale może to być związane z tym że jesteś Nie Pełny
-Że czym jestem- przerwał mu chłopiec. Logan też wytężył słuch.Czuł niepewność sączącą się od Eric'ka ale zachował spokój.
-Dziwne że nikt się nie zorientował. W każdym razie są tacy czarodzieje i takie czarownice którzy żeby osiągnąć pełnie mocy muszą mieć przy sobie swoją prawdziwą miłość. Nie znaczy to że są gorsi. Po prostu działają inaczej
-Myślisz że to ja?- Eric zasmucił się trochę ale starał się zachować spokój
-Być może- mężczyzna złapał go za rękę- to nic złego. Wieczorem podrzucę ci książkę... Jeśli jednak nie odnajdziesz tego kogoś twoja moc i tak wzrośnie po twoich 17 urodzinach. Być może nie będziesz tego nawet odczuwał.
-Robin to nie jest problem- chłopak westchnął- chyba wiem kto to jest- Logan warknął tym razem głośniej. Jego oczy zmieniły barwę. Kto śmiał.
-Więc nie rozumiem- mężczyzna podniósł się nagle- Wybacz porozmawiamy później praca
-Jasne i nie zapomnij książki- uśmiechnął się Eric i wyciągnął z kieszeni telefon. Musi porozmawiać z przyjacielem i miał nadzieje że ten będzie miał czas.Pogodzili się ale ten niestety przez to oszalał na punkcie małej Stelli i zajmował się nią coraz częściej.

Logan wstał i podszedł do stolika swojego czarodzieja. Stał i czekał aż ten go zauważy. Musiał wyglądać dość głupio ale Eric zajmował się tylko telefonem.
-Usiądź ludzie dziwnie się patrzą- zwrócił na niego swoje śliczne oczy i mężczyźnie dech zaparło ale tylko na kilka sekund. Usiadł na przeciwko niego z całej siły starając się ignorować zapach Druida otaczający chłopca
-To mój przyszły szwagier- wyjaśnił chowając komórkę do kieszeni- A i jest policjantem- uśmiechnął się do niego
-Oraz Druidem nie zagraża mi- również się do niego uśmiechnął- prowadziliście ciekawą rozmowę. Ktoś kogo znam?
-Nieładnie podsłuchiwać- dopił herbatę- A co do tego... być może się dowiesz- wstał ale Logan złapał go za rękę i przytrzymał. Nie chciał zrobić mu krzywdy jednak ścisnął dość mocno
-Unikasz mnie- głos stał się cichszy bardziej zmysłowy- Nie mogę aż tak źle całować
-Wcale- zarumienił się- Logan nasze rodziny... chcesz wywołać kolejna wojnę. Zresztą nawet nie o to chodzi. Nie lubię gdy ktoś jest tak nachalny. Nie miałem wcześniej nikogo ale wiem jak chcę być traktowany. Ty jesteś gburowaty i zachowujesz się jak cham- Eric przeklinał sam siebie. Przecież nigdy  nie był tak odważny a wilkołak może być niebezpieczny. Mężczyzna puścił go nagle i popatrzył na niego z odrazą- Logan ja przepraszam- jęknął. Ten jednak go nie słuchał. Wstał i podszedł do niego. Chłopak skulił się i czekał sam nie wiedział na co
-Skończyłem zabawę- wysyczał mu do ucha- podjedziesz do mnie raz jeszcze a porysuję ci tą śliczną buzię tak że nikt na ciebie nie spojrzy. Wtedy mnie docenisz ale już za późno- wyszedł wściekły z kawiarni.
Eric przez chwilę stał przestraszony ale później wybiegł za nim. Niemal mimowolnie  wciąż zastanawiając się skąd wziął w sobie tyle odwagi.

-Stój!- Krzyknął. Logan odwrócił się w jego stronę i pokazał kły. Był wściekły a jednocześnie czuł że musi go posiąść tu i teraz inaczej zwariuje. Tego jednak zrobić nie mógł
-Czego?!- Warknął
-Wybacz nie chciałem- zagryzł wargi- sam nie wiem czemu to mówię. Bardzo podobał mi się ten pocałunek- zarumienił się- I wcale nie uważam cię za chama. Nawet cię lubię
-Eric do jasnej cholery odejdź- warknął gdy chłopiec stał już centymetry od niego
-Nie!- Krzyknął nagle zły- Chcę cię przeprosić bo źle zrobiłem ale może...- nie dokończył. Nagle został zamknięty w silnych ramionach i na jego wargach wylądowały gorące usta mężczyzny. Język wdarł się do ich wnętrza i jęknął z zaskoczenia ale i przyjemności. Sam  objął go by być jeszcze bliżej by tylko go dotknąć. Logan zamruczał tylko i całował dalej.
-Odejdź od mojego syna!!!- Rozległo się z dwóch stron i odskoczyli od siebie jak oparzeni. Z lewej strony stał Noah Wagner a z prawej Dylan McCoy. Obaj wściekli i gotowi do walki. . Logan i Eric spojrzeli na siebie i podbiegli do swoich rodziców. Musieli zapobiec rozlewu krwi i uspokoić mężczyzn. To jednak nie będzie takie proste.
-Eric do domu- Noah złapał syna za ramię- A z tobą McCoy jeszcze się policzę- warknął i zniknął. Nie przejmował się nawet że widzą go normalni ludzie
-Logan tym razem upadłeś nisko nawet jak na ciebie- i on ciągnął syna do samochodu. Mimo że ten był dorosły i dorównywał mu wzrostem. Był też lepiej zbudowany- Wagner tego się nie spodziewałem- pokręcił wściekle głową.
I Eric i Logan szykowali się na ciężką przeprawę ze swoimi rodzinami. Ale obaj wiedzieli że było warto. Mimo że to był tylko całus a konsekwencje będą ogromne.

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 5

Tydzień później David i Eric w końcu się pogodzili.Chłopak przyznał że to co zrobił Matt nie jest winą przyjaciela i mimo że jego tata był załamany to on jakoś pogodził się z sytuacją i mimo że mała Stella nie była z nim spokrewniona polubił ją od pierwszej chwili.

Dziś był słoneczny i ciepły piątek. Obaj zastanawiali się co powinni zrobić siedząc w kuchni Wagnerów. Matt szukał pracy, Kelly i Tom zbierali się na swoje randki a rodzice Eric;ka cieszyli się faktem bycia dziadkami i spacerowali z wnuczką. Owszem Noah miał problemy ale Gilbert mimo tego co go spotkało zachował się profesjonalnie chociaż między mężczyznami nie było tak jak kiedyś. Oczywiście wilkołak nie wybaczył Matt'owi i chyba nigdy tego nie zrobi ale na szczęście obiecał nie wyciągać żadnych konsekwencji a mógł na przykład przekonać Radę że powinno się mu zawiesić czy nawet odebrać moce albo zakazać wstępu na teren miasta. Tylko przez wzgląd na przyjaźń między rodzinami zostawił to w spokoju i starał się odzyskiwać radość życia.
-Co tak siedzicie?- Do pomieszczenia weszła Emma. Dziś miała bardzo dobry humor chyba po raz pierwszy odkąd jej narzeczony wyjechał a to oznaczało tylko tyle że wraca niedługo- Jest piękny dzień chyba ostatni w tym roku a wy markotni.
-Właśnie się zastanawiamy gdzie iść- odpowiedział David- u mnie w domu.... sama wiesz. A w mieście dziś nic nie organizują
-A czemu nie pójdziecie nad jezioro?- Dziewczyna wsadziła nos do jednej z puszek i wzruszyła ramionami zioła nadawały się do picia-Eric to do eliksiru?- Podsunęła bratu pod nos listki
-Nie. Jakaś herbata mamy, dostała ją od Robina na ostatnie urodziny. Co ty taka rozkojarzona?- Zdziwił się. Emma była dobrą czarodziejką i zwykle wiedziała takie rzeczy
-Długo go nie było- westchnęła- nie mogę się doczekać aż w końcu będziemy po ślubie... W każdym razie w środku lasu jest jeziorko. Jeszcze w szkole czasem chodziliśmy się tam pobawić. David to jest niedaleko....
-A już wiem- uśmiechnął się- za naszą łąką. Eric wiesz gdzie. Czemu ja na to nie wpadłem wcześniej- zerwał się z krzesła- Na basenie pewnie będzie ścisk. Idziemy?
-Pewnie że tak- i młodszy chłopak zapalił się na tą myśl- A ty?
-Chętnie się przejdę- zgodziła się Emma- Ale dajcie mi 20 minut- odłożyła wciąż jeszcze parujący kubek i pobiegła na górę
-Przeniesiesz mnie do domu?- David mimo że był pół czarodziejem jego moc była bardzo ograniczona, nikt z nim nie ćwiczył jego mama zginęła tragiczne a tata i macocha byli wilkołakami.
-Mogę spróbować- położył dłoń na ramieniu przyjaciela i chłopak zniknął. Eric zagryzł wargi i czekał na wiadomość czy mu się udało. David zadzwonił kilka sekund później. Jego moc była coraz lepsza. Tom będzie z niego dumny. A może to jednak będzie Matt? Zastanawiając się poszedł do swojego pokoju żeby się przebrać.

Logan był bardzo zadowolony że znalazł to jeziorko. Jakby zapomniane i ciche mimo że w środku lasu. Leżał teraz zupełnie nagi i cieszył się słońcem. Już czuł nadchodzące zimno. Zamknął oczy i marzył o tym że jego mały czarodziej jest tu z nim. Słuchał odgłosów lasu i nawet nie zorientował się że czuje zbliżających się ludzi.Nie słyszał bo wciąż był zatopiony w marzeniach. Mimo że wciąż brał sobie kogoś do łóżka wciąż myślał tylko o chłopcu i jak wspaniale było by go posiąść i... zostać z nim na zawsze. Ta część była nowa ale przestała go już tak przerażać.

-Nie pamiętam żeby były tu takie widoki- na dźwięk kobiecego głosu poderwał się na równe nogi. Nigdy nie krępował się nagości, ale poczuł wyraźnie znajomy aromat. I nie pomylił się. Razem z jedną z Wagnerów chyba tą młodszą przyszedł też Beta kręcący się wokół jego Eric'ka i sam chłopiec. Uśmiechnął się na widok rumieńców jakimi oblał się ten ostatni. Nawet spuścił wzrok żeby tylko na niego nie patrzeć.a prostej
-A ja nie wiedziałem że ktoś jeszcze tu przychodzi- ubrał bokserki co jednak nie zakryło do końca jego ogromnej erekcji.
Eric patrząc na niego a raczej z całej siły starając się nie patrzeć robił się coraz bardziej czerwony, pot spływał mu po czole i plecach a i jego spodenki zdawały się być trochę ciaśniejsze. Mężczyzna był bardzo przystojny i pociągający. Złapał się nawet na tym że wyobraża sobie jak to by było znaleźć się w tych silnych ramionach. Tracił zmysły to było jedyne wyjaśnienie.
Zauważył że i siostra i przyjaciel już zaznajomili się z Loganem i tylko on stał niezdecydowany i zdziwiony tym wszystkim.
-Dołączysz do nas?- Przyjaciel wyciągnął już koc i smakołyki które przyniósł
-Jasne- uniósł dumnie podbródek i ruszył do nich. Nagle potknął się o wystający korzeń i zamiast użyć mocy zamknął oczy i czekał na uderzenie. To jednak nie nastąpiło. Uchylił powieki i spojrzał w czarne oczy wilkołaka- Dziękuję- wymamrotał i wyplątał się z objęć mężczyzny.
-Nie ma za co- pochylił się i przygryzł czubek ucha czarodzieja gdy ten pisnął cichutko i odskoczył od niego. Nikt jednak tego nie zauważył. Emma i David już pływali.
-Pójdę po drewno na opał- zaproponował by tylko uciec od mężczyzny
-Samego cię nie puszczę. Przewracasz się na prostej drodze- pokiwał głową i poszedł za chłopcem nawet jeśli on sobie tego nie życzył. Eric nawet się za nim nie oglądnął.

Logan obserwował chłopca zza drzewa. Był śliczny, a teraz w przyciemnionym świetle wyglądał jeszcze wspanialej. Odetchnął z ulgą gdy zdał sobie sprawę z tego że Beta David jest tylko przyjacielem chłopca. Nie chciał nikogo zabić w jednym ze swoich szałów. Już kiedyś się mu to zdarzyło a Eric;ka darzył  wielkim uczuciem. Coraz większym.
-Co po poszedłeś za mną?- Zapytał nagle chłopiec stając przed nim
-Żeby cię pilnować-uśmiechnął się do niego
-Nie potrzebuje- już miał się odwrócić ody usłyszeli jakieś hałas. Eric przestraszył się i wpadł prosto na twardą klatkę piersiową wilkołaka
-No widzisz- odwrócił go twarzą do siebie- ale ze mną jesteś bezpieczny- oczy zapłonęły mu na czerwono i pochylił głowę.
Chłopak czekał na to co się stanie z bijącym jak oszalałe sercem. Wiedział że powinien się odsunąć ale było mu dobrze, przyjemnie i chciał tego. W końcu usta Logana dotknęły jego. Spodziewał się mocnego pocałunku ale wilkołak smakował jego usta powoli bez pośpiechu. Jakby starał się go dobrze zapamiętać.
-Wspaniały- szepnął gdy odsunął się od niego. Wciąż jeszcze głaskał go po policzku- mój- warknął nagle i pochylił się nad nim.
Eric wiedział co teraz nastąpi i zesztywniał nagle. Nie chciał być gryziony. Przecież nie znał mężczyzny. Zamknął oczy i gdy je otworzył stał na po kolana w wodzie przy zaskoczonej siostrze i przyjacielu. Oddychał ciężko i kręcił  głową.
-Co się stało?- Emma objęła go i przytuliła
-Po prostu chcę wracać- wyszeptał - i nie będę o tym rozmawiał- dodał bo widział jak David otwiera już usta
-Już się robi braciszku- i znalazł się w swoim bezpiecznym pokoju. Musiał odetchnąć i jeszcze bardziej unikać Logana. Pocałunek to jedno ale to że chciał go ugryźć tego nie był w stanie zrozumieć i będzie mu ciężko o tym zapomnieć.

Wilkołak gdy Eric zniknął mu sprzed nosa zaklął i zawarczał wściekle. Jeśli miał jakąś szansę to teraz ją zmarnował. Chociaż może jednak się uda. Jeśli przekona do siebie otoczenie chłopca. Położył dłoń na ustach i powąchał palce. Teraz zrobi wszystko żeby go zdobyć. Ale wie że pierwsze co to musi zakończyć wojnę między ich rodzinami a to będzie bardzo trudne. Jego tata potrafi być bardzo uparty, ale to akurat ma po nim.

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 4

Rodzina Wagnerów musiała szybko przywyknąć do nowej sytuacji i nowego członka rodziny. Stella była ślicznym płomiennowłosym stworzonkiem o rysach swojej babci co sprawiało że wygląda delikatnie i krucho. Tylko jedno nie było w niej małe i delikatne. Jej krzyk. Eric jako że zawsze był najmłodszy w rodzinie nie miał pojęcia że małe dzieci mogą tak głośno płakać. Dziewczynka mimo to zawojowała serca wszystkich i od pierwszych chwil była rozpieszczana przez rodzinę.

Tydzień później chłopak miał już dość płaczu bratanicy. Wiedział że to nie jej wina ale od kiedy David i jego rodzina dowiedzieli się prawdy o pochodzeniu dziecka trochę się od niego odsunął. Przyjaciel nie pamiętał swojej biologicznej matki a Evelinę bardzo kochał i szanował.
Ściemniało się już ale Eric wciąż siedział na przydrożnym murku i czytał książkę. Rozkoszował się lekkimi promieniami słońca chociaż czuł że nadchodzą deszcze. Gdy czytał zamykał się na cały świat i nic go nie obchodziło.
Tego dnia było tak samo tylko że gdy usłyszał szybko jadący samochód który grał głośną tandetną muzykę podniósł głowę i zmarszczył nos. W samą porę.
Na drodze w tej samej sekundzie w której pojawił się  dziecięca piłka a zaraz za nią siostrzyczka Logana. Widział ja w prawdzie tylko dwa razy ale wiedział że to ona. Zadziałał instynktownie.
Wbiegł na jednię i wyciągnął rękę w stronę samochodu, modląc się żeby moc zadziałała. Auto zatrzymało się w kilka sekund później. Tuż przed nim i małą dziewczynką.
-W porządku?- Zapytał dziecko które patrzyło na niego wielkimi oczami
-Dziękuję panu czarodzieju- wysepleniła i zabrała piłkę po czym zbiegła z jezdni. Eric uśmiechnął się tylko i dał przejazd samochodowi. Jadący nim mężczyzna nawet nie zorientował się że na kilka chwil się zatrzymał i o mało  nie zabił dziecka. Miał jeszcze czelność zatrąbić na niego. Eric pokręcił głową i wrócił na swoje miejsce. I znów zatopił się w lekturze.

-Dziękuję ci- przed nim stała wysoka kobieta. Mama Logana i małej dziewczynki
-To drobiazg- uśmiechnął się do niej. Z bliska była piękna. I te oczy. Przy jej synu wyglądały niemal groźnie a przy niej były po prostu wspaniałe
-Jesteś Wagnerem to nie takie pewne- wciąż się do niego uśmiechała- Może mimo to mogę ci zaoferować kawałek ciasta. Moja córka....
-Każde z nas zrobiłoby to samo- ale wstał- dziękuję pani za ciasto ale raczej nie skorzystam
-Logana nie ma w domu. Wiem że się nie lubicie- oboje zdawali sobie sprawę że to ostatnie jest kłamstwem- A chyba nie chcesz wywołać kolejnej wojny- oboje się roześmiali.
-O nie wojen nie lubię- i dał się poprowadzić kobietę do jej domu.

Dom rodziny McCoy był ładny ale nie tak bogaty jak ich. Kuchnia w której siedzieli była jasna i przestronna. Duże okno powiększało przestrzeń. Niewielka ilość mebli i wspaniały zapach.
-Nie jestem dobrą kucharką to w domu robi mój mąż- wyjaśniła- za to ja potrafię piec- uśmiechnęła się do niego i podała mu talerzyk
-Dziękuję. Ładnie tu u pani- wciąż się rozglądał
-Radzimy sobie. W waszym domu pojawiło się dziecko. Widziałam twoją mamę z wózkiem- zaczęli plotki- to bardzo miła kobieta
-To moja bratanica. A mama nie  chce walk między wami a nami- ugryzł w końcu słodycz i mruknął z zadowolenia. Nawet jago babcia tak nie piekła
-Widzę że smakuje- podała mu też szklankę mleka
-Bardzo. Wie pani to tata był wam przeciwny... moim  zdaniem to głupie obie rodziny straciły kogoś ale to było tak dawno
-Wszystko jakoś się ułoży- położyła mu rękę na ramieniu- mój mąż również nie dąży do pokoju ale to nie znaczy że wszyscy muszą podzielać jego poglądy
-No właśnie!- Eric powiedział to z taką mocą że aż rozlał mleko na siebie i na stół- Przepraszam- zarumienił się bardzo
-Nic nie szkodzi idź na górę trzecie drzwi na lewo i doprowadź się do porządku- wciąż się do niego uśmiechała. Chłopiec był wspaniały i bardzo go polubiła.

Eric wszedł do łazienki. Wanna zajmowała większą jej część, lustro nad umywalką ozdobione było pozłacaną ramką mistycznie rzeźbioną w różne listki. Zapatrzył się na te zdobienia ale jednocześnie suszył mokrą koszulkę.
Po kilku chwilach ściągnął ją jednak żeby użyć suszarki która leżała na szafce przy umywalce.

Logan wszedł do domu cały brudny  od pracy w garażu w którym zatrudnił się daw dni wcześniej. Pognał od razu do łazienki nie zwrócił nawet uwagi na to że w domu unosi się słodki zapach małego czarodzieja dlatego gdy zobaczył go w swojej własnej łazience zamrugał i zaczął się zastanawiać czy przypadkiem nie nawdychał się czegoś w pracy. Chłopiec siedział na muszli klozetowej z głową odchyloną do tyłu, w jednej ręce miał koszulę a w drugie wciąż włączoną suszarkę i spał. Mężczyzna mógł podziwiać jego kremową delikatną skórę i ciemne sutki które niemal do niego wołały.
Już miał do niego podejść gdy Eric nagle otworzył oczy a Logan uśmiechnął się krzywo
-Wspaniała niespodzianka mały- gorące czarne oczy omotały jego sylwetkę i chłopiec zarumienił się tak bardzo że aż zaróżowiła się jego klatka piersiowa
-Ja przepraszam- zerwał się na równe nogi- rozlałem mleko....- nałożył na siebie koszulę co jednak nie pomogło z rumieńcem
-Mleko powiadasz- skrzyżował ręce na piersi  i oparł się o ścianę
-Tak... znaczy...- zaczął się plątać i spuścił wzrok. Był śliczny i chciał go teraz wziąć w ramiona i chronić przed wszystkim
-No już mały- otrząsnął się i zrobił mu miejsce- przecież cię nie zjem- Eric wychodził już z małego gorącego pomieszczenia- no chyba że byś tego chciał- wyszeptał mu do ucha gdy przechodził obok i roześmiał się głośno bo chłopiec zaczął biec byle tylko od niego uciec. Chwilę później usłyszał ciche trzaskanie drzwi wejściowych.
-Powinieneś być bardziej ostrożny- usłyszał głos mamy
-Tylko się bawię- odwrócił się do niej. Wychodziła z pokoju Sary
-Synu znam cię i to nie jest zabawa- podeszła do niego- To Wagner i jest dla ciebie stanowczo za młody
-Tak tak- w końcu zamknął drzwi do łazienki i został otulony wspaniałym zapachem czarodzieja. Jego penis zareagował od razu. Rozebrał się i wszedł  do wanny. Zasługuje na dłuższą kąpiel.


##################################################################################
Kochani cieszy mnie to że lubicie to opowiadanie. Proszę jednak o komentarze. Czekam na 10 i dopiero wtedy dodam notkę zarówno tu jak i na drugim blogu http://opyaoich2.blogspot.com/

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 3

Logan stał przed lustrem ubrany w swój jedyny i najlepszy garnitur.
Dopiero wrócili z zebrania Rady Magicznej Społeczności na której ku swojemu zaskoczeniu zobaczył też swojego małego czarodzieja. Przez chwilę zastanawiał się od kiedy chłopiec jest jego. Ale nie mógł wymazać go sobie sprzed oczu czegokolwiek nie robił.  Miał więc prawie 17 lat co za tym szło nie był wcale taki mały na jakiego wyglądał. Gdyby sytuacja między jego rodzinami była inna być może by się nim zainteresował. Nie podobało mu się że całe zebranie spędził w towarzystwie jakiegoś Bety do tego mieszańca. Wiedział że to żadna konkurencja ale samo to że jakiś inny wilk kręcił się wokół Eric'ka sprawiało że miał ochotę rozszarpać go na strzępy. I pewnie zrobiłby coś głupiego gdyby nie to że mama przezornie wcisnęła mu w ręce małą Sarah którą trzeba było pilnować. Kochał młodszą siostrzyczkę. Była niespodzianką dla wszystkich bo dwie Alfy zwykle mają tylko jedno dziecko ale rodzice nie żałowali. Normalnie nie byłaby na zebraniu ale ważyły się losy ich rodziny w tym mieście, więc obecni byli wszyscy. Noah Wagner oczywiście był przeciwny. On i jego najstarszy syn oraz jedna córka. Żona piękna kobieta już wiedział skąd jego czarodziej wziął swój wygląd wstrzymała się od głosu a jedna z córek poparła ich pobyt w okolicy. On jednak cały czas spoglądał na Eric'ka. Widział jak szepcze coś do chłopaka obok, jak się rumieni.
Nie zawarczał jednak ale po wyjściu z budynku zgromadzenia pluł krwią co wywołało serdeczny śmiech jego małej siostrzyczki i zdziwione spojrzenia rodziców.
Ściągnął z siebie niewygodne ubranie i poszedł pod prysznic. Gdyby mógł pozbyć się czarodzieja z głowy byłby dużo szczęśliwszy.

-No nie powiem jest niezły- David wyciągnął z kieszeni papierosy i podał przyjacielowi Eric odmówił jednak on bardzo rzadko palił- Ale ta historia
-Nikt mi nie powiedział. Nie do końca- usiadł na murku- Ty coś wiesz?
-Tyle co wyczytałem z Kronik... Stary ty masz tego w domu masę.. No nic więc 150 lat temu jeden z wilków z tej rodziny zakochał się w najmłodszej córce Wagnera i wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt że ona go nie chciała. Zakochana była w czarodzieju z Londynu... W każdym razie wilk był zazdrosny  i zabił nie tylko czarodzieja ale i ukochaną. On sam został zastrzelony przez mojego przodka...tego którego mamy wspólnego- Eric kiwnął głową- ale cała rodzina została wygnana. Widać twój tata ciągle nosi w sobie tą tragedię ale czemu Tom i Kelly
-Może uważają że nie powinni tu być- wzruszył ramionami
-A tobie się podoba?- Zmienił temat
-Nie wiem... znaczy ok jest przystojny ale wątpię że to by się dobrze skończyło nawet jakby się zaczęło. Nie tylko z powodu rodziny ale on jest niebezpieczny
-No i to powinno ci się podobać. Gdyby mną zainteresował się...
-On się mną nie interesuje- Eric przerwał mu szybko i spuścił wzrok
-Oj stary jaki ty jeszcze jesteś naiwny i niewinny. Podobasz się mu w najmniejszym stopniu tylko tyle. Ale co z tym facetem z dyskoteki zadzwonisz?
-Może. Wiesz co byłoby fajne jakbyśmy się sobie podobali- obaj na to się roześmiali. Znali się od dziecka. David był bi i miał już wcześniej i chłopaka i dziewczynę. I szukał miłości a nie płci.  Eric wciąż był jeszcze prawiczkiem co z biegiem czasu coraz bardziej mu uwierało ale nie chciał robić nic na siłę.
-Ja ci proponowałem i wciąż podtrzymuję- objął go po przyjacielsku- wiem że się tego boisz a najlepiej zrobić to z kimś komu się ufa. Ja szczęścia nie miałem
-Bo za szybko się zakochujesz- Eric pokiwał głową i zacmokał za co przyjaciel przewrócił go na trawę i zaczął łaskotać.
Żaden z nich nie zauważył że ktoś ich obserwuje i cicho warczy. Logan wbił pazury w drzewo i stał patrząc na dziecięce igraszki które u młodych chłopców wyglądały już całkiem inaczej. Wspaniały śmiech Eric'a dźwięczał mu w uszach tak mocno że musiał odwrócić się na pięcie i wbiec w las, żeby się  od niego uwolnić.

Tom siedział na werandzie i czytał książkę gdy zobaczył że przed dom podjeżdża nieznany wcześniej samochód. Nikogo się nie spodziewali dlatego też wstał w pełnej gotowości. Emma również wyszła z domu by w razie czego wspomóc brata. Było późno więc wizyta mogła być nieprzyjemna.
Jednak gdy samochód zatrzymał się i wyszedł z nich młody mężczyzna z dzieckiem na ręku. Z początku go nie poznali ale gdy rozpalił więcej światła brat i siostra otworzyli szeroko usta ze zdumienia.
-Cześć braciszku- Matt podszedł do nich powoli i przywitał się szeptem- Cześć siostrzyczko
-Ale jak? Co ty tu?- Oboje mówili równocześnie
-Wejdźmy do domu i opowiem wam wszystko. Całej rodzinie- dziecko w jego ramionach przebudziło się nagle i zamrugało do nich ciemnymi oczami. Emma jęknęła tylko i odsunęła się, by zrobić mu miejsce.

Cała rodzina Wagnerów zebrała się w salonie. Mama była zadowolona z tego że odzyskała najstarszego syna. Tata też bardzo się cieszył ale starał się nie okazywać emocji i grać groźnego ojca. Co średnio mu wychodziło.
-Wiem że bardzo was wszystkich zraniłem i nie wiem czy mi wybaczycie. Ta mała Stella to moja córka moja i Eveliny- na to wyznanie mama i tata wymienili szybkie spojrzenia. Evelina była żoną przyjaciela Noah i macochą David'a  starszą od Matt;a o 15 lat. Traktowali zarówno jego jak i ją jako członka rodziny. Gdy kobieta zniknęła jej mąż opowiedział wszystkim o rozwodzie który utrzymali w tajemnicy dla dobra rodziny.- Wyjechała ze mną gdy okazało się że nosi moje dziecko. Fred nie mógł znieść tej hańby... W każdym razie Evelina nie przeżyła porodu a ja... Bałem się wrócić- spuścił wzrok ja dziecko i patrzył na swoją małą córeczkę która uśmiechała się teraz do niego
-Synu- ojciec wstał z kanapy- oczywiście że przyjmujemy cię do domu. Ciebie i naszą wnuczkę ale musisz pójść do Fred'a i prosić o wybaczenie wiesz jak bardzo kochał żonę.
-Wiem tato- podszedł do niego i wsunął mu w ramiona małą Stellę która zachichotała w ramionach dziadka
-Nigdy więcej- Alice podeszła do syna i objęła go- następnym razem porozmawiaj z nami. Chociaż ze mną
-Dobrze mamo- bracia i siostry uściskali Matt;a i Eric wymknął się z uroczystości.

Był bardzo zadowolony że brat wrócił a jego bratanica była śliczna a on lubił dzieci. On jednak był już zmęczony a gdy spojrzał na telefon ze zdziwieniem stwierdził że dostał sms;a z nieznanego numeru. Odczytał z zaciekawieniem :"Dobrej nocy mały czarodzieju". Nikt się nie podpisał ale wiedział że to od Logana tylko on go tak nazywał. Zadrżał mimowolnie. Ale nie da się zastraszyć. Być może powinien zadzwonić do Rob;a to tylko człowiek mimo to miło byłoby wyjść.

Logan czekał przez chwilę na odpowiedź od Eric'ka i gdy minęła już godzina odłożył telefon. Trochę się z tym wygłupił ale coś trzeba zrobić z tą dziwną obsesją na jego punkcie. To nie jest zdrowe.  Wziął leżącą na kocu książkę i zaczął czytać o zachowaniach wilkołaków. Niby je znał ale o tym nie słyszał. A ojca nie będzie tym denerwował bo wciąż chodził wściekły po  spotkaniu Rady. Był zły na Wagnera za to  mimo że oferował mu pokój ten tego nie przyjął. I mimo że był już dorosły gdy był w takim stanie wolał zejść tacie z oczu. Zresztą jutro też jest dzień i może wtedy czegoś się dowie.