sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 15

Noah był z siebie bardzo zadowolony. Już od dwóch tygodni obserwował swojego najmłodszego syna i na nowo stawał się dumny. Eric uczył się pilnie bo czasu było coraz mniej. Pomagał w domu i spędzał czas ze swoim najlepszym przyjacielem. Wydawało się też że zapomniał o wilkołaku a to była najlepsza wiadomość. Szykował się też do wyjazdu z Kelly. A cała rodzina przypomniała sobie nagle że Emma w tym roku wychodzi za mąż i na nowo wznowili przygotowania.
Czego jednak ojciec nie wiedział to że Eric spędzał każdą noc w chatce w lesie. Przez tych kilkanaście nocy zaczynali się coraz lepiej poznawać. No i odkrywali że mają jednak wiele ze sobą wspólnego. Lubili  podobne filmy, to samo jedzenie i nawet przekonywali się nawzajem do muzyki. A co najważniejsze to fakt że mieli bardzo podobne podejście do życia. Owszem Logan był doświadczony, starszy i dojrzalszy ale marzył o stateczności o rodzinie i o ukochanej osobie z którą chciał spędzić życie. I taką właśnie miał. Eric mimo wszystko nigdy nie zamierzał się wyszaleć. Zawsze chciał po prostu z kimś być kochać i być kochanym. Trochę mimo wszystko martwiło go to że mężczyzna był tak doświadczony. Logan jednak za każdym razem zapewniał go że uczy się szybko i nikt nigdy nie robił mu tak dobrze jak on. W to chłopak jednak nie do końca wierzył mimo to uśmiechał się i przytulał do niego.

Tej nocy oglądali jakiś wyjątkowo krwawy horror tulili się do siebie i jedli tony śmieciowego jedzenia gdy nagle ktoś zapukał do drzwi
-Chyba nikt nie wie że tu jesteśmy?- Logan podniósł się niechętnie i założył swoją koszulę. Tu siedzieli w samych bokserkach
-Oczywiście że nie- i chłopak usiadł ale zakrył się tylko kocem- Może to jakiś bezdomny czy coś?- Przygryzł wargi
-Nie ruszaj się stąd- pocałował go czule i poszedł otworzyć.
-Logan McCoy- w progu stał przystojny 20 kilkuletni chłopak- Nie sądziłem że cię tu znajdę
-Felix- warknął starzy mężczyzna- Co ty tu robisz?
-Byłem w okolicy i spotkałem twojego tatę. Więc zacząłem węszyć- wszedł i dopiero teraz zobaczył że siedzi tu ktoś jeszcze - A co to za mały kociaczek?- Zapytał zbliżając się do łóżka. Wilkołak zareagował od razu i odepchnął tamtego na ścianę
-On jest mój- wyszczerzył kły. Tamten zaczął się śmiać.
-Zakochany... tego się nie spodziewałem. Ktoś skradł twoje serce.... Ale czemu się kryjecie?- Zapytał i usiadł na jednym z foteli
-Bo nasze rodziny się kłócą- mężczyzna wzruszył ramionami- Chyba nie masz zamiaru zostać tu na zawsze?
-Logan kto to?- W kocu zapytał Eric i wstał szukając własnych ubrań
-To mój stary znajomy- przyciągnął go do siebie- Jak ty nas znalazłeś?
-Każdy kto miałby dość rozsądku mógłby to zrobić- wyznał i zapalił papierosa- To siedzicie tu nocami tak?- Felix nie przestał oglądać ślicznego ciała chłopaka. Zdziwił się też że Logan właśnie go okłamał. Przecież nigdy nie krył swoich byłych kochanków. Nawet jeśli był z nim tak jak w ich przypadku dwa tygodnie. Stary znajomy warknął na niego nagle- Spokojnie tak tylko patrzę. Ja wiesz również jestem w związku- wyprostował się dumnie- Mimo to wpadłem do starego kumpla żeby się trochę zabawić- mrugnął ale na prawdę nie miał niczego złego na myśli. Oni jako para nigdy by nie przetrwali. Za to przyjaciółmi byli dobrymi
-Teraz mam inne plany- pocałował chłopca bo wiedział że ten czuje się odstawiony na boczny tor- I byłbym ci wdzięczny...
-Logan a może ja was zostawię- Eric wyplątał się z jego objęć. Był świadom kłamstwa ukochanego.
-Skarbie noce są dla nas- silna ręka posadziła go na łóżku- Porozmawiamy później i lepiej zatrzyj ślady
-Już mnie nie ma- Felix wstał i wyszedł. Raz jeszcze patrząc na starego kumpla. Musiał z nim o tym porozmawiać i to szybko. Dowiedzieć się wszystkiego.

Gdy zostali sami  nastała cisza.
W końcu po kilku chwilach Eric odchrząknął i odwrócił się do mężczyzny
-Byliście razem- nie zapytał tylko stwierdził
-Kochany mój- wilkołak posadził go sobie na kolanach- wiesz że miałem wielu ale nikt nawet nie zapadł mi w pamięć. Eric nie chciałem ci mówić o wszystkich  moich byłych...
-Ilu ich było? Koło 10?- Wiele rozmawiali i  to o wszystkim ale jakoś od pierwszego wyznania nigdy do tego nie wracali
-20... coś koło tego- mężczyzna spuścił nagle wzrok- nie mają jednak żadnego znaczenia. Pamiętaj tylko ty się dla mnie liczysz- wziął go za rękę i bał się przez chwilę że ukochany od niego ucieknie
-Chciałem tylko wiedzieć- powiedział powoli- Nie będę się tym zadręczał. Każdy ma jakąś przeszłość- mimo to Eric zastanawiał się czy dobrze robi przyjmując wszystko tak spokojnie
-Kochany mój- patrzył mu teraz w oczy
-Logan wszystko jest dobrze- zapewnił go i pocałował w policzek- Tylko wiesz... trochę dziwnie że on nas znalazł. Muszę założyć nowe  zaklęcia.
-To już jutro rano- znów się rozebrał- Dołączysz do mnie?
-Oczywiście że tak- wsunął się pod koc- Mamy tak mało czasu  nie chcę spędzać go na kłótniach- pocałował go znowu
-A w domu jak?- Wiedział że obaj ojcowie się uspokoili ale był pewny że coś jeszcze wymyślą i tego się obawiał
-Jestem idealnym synem ale kiedyś będę musiał wyznać mu prawdę- położył głowę na piersi mężczyzny. Ten pocałował jego miękkie włosy
-Poradzimy sobie. Znów włączył film. A Felix... jest bardziej dobrym kumplem niż czymkolwiek innym
-Dobrze bo i ja potrafię być zazdrosny- zrobił zaciętą miną i Logan nie mógł się powstrzymać przed pocałowaniem go. Był taki słodki i śliczny. Zapragnął znów go mieć. Chociaż tylko trochę.
-Mogę?- Zapytał go wibrującym szeptem pieszcząc delikatnie sutki
-Nie jeśli ja zrobię to pierwszy- nagle to Eric siedział mu na biodrach i dotykał po gorącej klatce piersiowej. Znak na jego obojczyku zaczął wibrować i chłopak zamruczał z przyjemności. Logan uśmiechał się do niego i pozwolił by ukochany prowadził. Każdy dotyk sprawiał mu więcej i więcej przyjemności. Było im coraz lepiej z każdym dniem i miał nadzieje że w Londynie spędzą ze sobą cały czas. A wyjazd już za trzy dni. Czego chłopak nie wiedział a co ustalił już z jego siostrą to zamówił pokój w dobrym hotelu i masę atrakcji.
-Hej nie odpływaj beze mnie-Eric ugryzł go w wargę
-Wybacz rozmarzyłem się- ucałował go- Więc co teraz ze mną zrobisz?
-Zobaczysz mój drogi zobaczysz- i zsunął się by mieć twarz tuż przy jego rozporku- Przygotuj się na wspaniałe doznania
-Z tobą zawsze- położył ręce pod głowę i poddał się pieszczocie. On wierzył że wszystko będzie dobrze i będą razem mimo wszystkich przeciwności a na ich ślubie będą obie rodziny. Nagle przestał myśleć o czymkolwiek innym. Zwinny język  owinął się wokół jego przyrodzenia i wszystko inne przestało się liczyć.
Eric był w tym coraz lepszy i za każdym razem gdy słyszał stłumiony jęk z ust doświadczonego mężczyzny uśmiechał się w duchu. I on miał plany co do ich wyjazdu. Zaczął ssać mocniej i szybciej.  Za chwilę za parę sekund posmakuje ukochanego.


niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 14*

Eric czuł że płonie.  A niczego jeszcze nie zaczęli. Zdawało mu się że każdy nawet najmniejszy ruch dłoni na jego  ciele pozostawia gorące znaki. A mężczyzna wcale się nie spieszył. Bardzo powoli ściągał z niego każdą część garderoby. Całował go bez opamiętania rozpalając jeszcze bardziej. Chłopak w pewnym momencie jęknął. Logan od razu oderwał się od jego brzucha i spojrzał w oczy.
-Wszystko dobrze?- Zapytał łagodnie ale w oczach miał przestrach
-Bardzo- szepnął i uśmiechnął się- Tylko....
-Powiedziałem że dziś zrobimy to tak jak należy- zaczął rozpinać mu spodnie. Nieprzerwanie patrząc w oczy. Jego wilk raz po raz chciał się wyrwać. Pragnął go z każdą chwilą coraz bardziej. Ale trzymał go na wodzy tym razem chciał go kochać a nie zaspokajać żądze. Mimo że wiedział iż ukochanemu bardzo by się to podobało. W końcu Eric leżał na pościeli całkiem nagi. Aż zamruczał. W zasadzie podczas pierwszego razu niewiele widział i aż wstyd było się przyznać ale niewiele pamiętał. Teraz mógł go podziwiać na spokojnie a było na co patrzeć. Był szczuplutki owszem i nieopalony ale taki piękny. Za kilka lat gdy jeszcze zmężnieje będzie jeszcze wspanialszy. Zagryzł wargi i zacisnął pięści żeby nie zrobić czegoś głupiego. Jego wzrok padł na erekcję ukochanego. Oblizał wargi i sam zaczął się rozbierać. Musiał go mieć. Jedna dłoń chłopaka zsunęła się w dół
-Moje- warknął Logan i jednym szybkim ruchem zdarł własne spodnie. Usadowił się między rozłożonymi nogami ukochanego i uśmiechnął
-Jesteś taki piękny- błądził dłońmi po jego udach i brzuchu- I młody....- przygryzł wargi- Jesteś pewny że to mnie wybrałeś?- Musiał zapytać. Mimo wszystko zadawał sobie sprawę że Eric wchodzi dopiero w dorosłe życie i nie ma żadnych doświadczeń.
-Oczywiście- podniósł się i pocałował go delikatnie w usta- Zresztą przecież i tak mnie nie wypuścisz- mrugnął do niego
-Nie... ale kocham cię i jeśli...-nie potrafił dokończyć zdanie. Nawet trudno było mu o tym pomyśleć. Mimo to chłopak zrozumiał.
-Logan zatrzymaj się na chwilę- tym razem usiadł i ujął dłoń mężczyzny zaskoczyło go nagle jak duże były w porównaniu z jego- Wiem jakie są tego konsekwencje. I nie wchodziłbym w żadne związki z wilkołakiem gdybym nie wiedział czym to wszystko grozi. Mimo że jestem młody mam swój rozum i potrafiłbym się obronić jeśli bym tego.. ciebie nie chciał. A teraz już mnie kochaj bo mi zimno- znów się położył. Logan uśmiechnął się i znów zaczął myśleć tylko o najbliższych chwilach.
Znów zaczął go całować. Najpierw po twarzy później po szyi. A jego dłonie błądziły po udach, i w końcu jedna z jego rąk zahaczyła o nabrzmiały członek chłopaka. Eric wypchnął biodra do przodu i jęknął.
-Mój piękny- sapnął mężczyzna i zaczął go pieścić. Druga ręka powędrowała do jego dziurki. Gdy tylko zagłębił się w te niemal nieznane tereny reakcja była niemal natychmiastowa. Ciało Eric;ka zadrżało. A Logan poczuł że nie wytrzyma długo zanim będzie musiał złączyć ich na nowo. Chłopak czuł podobnie dlatego mimo że pieszczoty i pocałunki były wspaniałe nie był w stanie czekać dłużej. Musiał po prostu musiał przyspieszyć to wszystko.
-Logan-jęknął gdy mężczyzna zacisnął delikatnie zęby na jego lewym sutku i wsunął pierwszy palec w ciasne wejście- Proszę. Już dość
I przez kilka sekund wilk rozważał tą możliwość ale zdał sobie sprawę że wcześniej  ukochany już ucierpiał i tylko pokręcił głową. Eric sapnął sflustrowany i znów poddał się pieszczocie. Pisnął gdy do pierwszego palca dołączył drugi. Ale mężczyzna znalazł w jego wnętrzu ten jeden specjalny "guziczek" i znów odpłynął. Zrobiło mu się gorąco i oczy zaszły mgłą. Nie zorientował się również że miał teraz w sobie nie dwa a trzy palce. Usta stają się coraz bardziej niecierpliwe. Wiedział że za chwilę już za kilka sekund będzie mógł poczuć  ukochanego w sobie.
I nie pomylił się. Gdy tylko po raz kolejny był na granicy orgazmu udało mu zorientował się że w końcu palce zastąpiło coś większego coś twardszego i mężczyzna nagle znalazł się bliżej niego.
-Nie boli prawda?- Zapytał
-Nigdy- odpowiedział i raz jeszcze wypchnął biodra do przodu. Ogromny członek wszedł do samego końca. Syknął cichutko ale wciąż kołysał swoim ciałem. Nie chciał żeby to się skończyło i to dlatego że Logan myśli że coś go boli. Wiedział że wilk to usłyszał ale nie zareagował. Być może i on sam zabrnął w przyjemność już za daleko. Mężczyzna starał się poruszać powoli, delikatnie. Jakby to był ich pierwszy raz, robić to z całą miłością jaką ma dla chłopaka. Nie udało mu się to jednak.
Był na samej granicy orgazmu gdy podniósł głowę i spojrzał w roziskrzone oczy.
-Dziś biorę cię po raz pierwszy i na wieki- Eric przełknął ślinkę. Teraz go Naznaczy.
-Tego pragnę- uśmiechnął się czule i pogłaskał go po policzku. Twarz mężczyzny zmieniła się. Oczy zrobiły się czerwono złote. Uszy zmieniły kształt. Czuł że długie paznokcie wbijają mu się w ciało ale największe zmiany zaszły przy jego ustach. Wydłużyły się nieznacznie i przez kły wargi nie mogły się domknąć. Eric wysunął szyję ale Logan pochylił się tak że miał twarz nad jego obojczykiem. Polizał spocone ciało i wbił w nie zęby. W tym samym momencie Eric doszedł w głośnym krzykiem. Logan zamruczał coś w starym celtyckim języku i jego ciałem również wstrząsnął orgazm.
Po jakimś czasie gdy ich oddechy się uspokoiły mężczyzna zmienił ich pozycję i chłopak leżał teraz na jego piersi zmęczony ale szczęśliwy.
-Czemu zrobiłeś go tam?- Zapytał Eric. Zachichotał gdy tylko poczuł czułe dłonie na swoim karku
-Jest intymniej-ucałował go  w czubek głowy
-Więc jak na pierwszy raz?- Trochę się denerwował
-Wspaniale- spojrzał w ciemne oczy mężczyzny- ale jak jeszcze raz będziesz mnie tak dręczył zrobię coś z twoimi jądrami- zaśmiał się na widok miny wilkołaka
-Wredny mały- zaczął go łaskotać i chatka rozbrzmiała wesołym śmiechem i ich obu.

-Więc mamy całą noc?- Zapytał Logan upijając łyk wina. I Eric się napił.
-Tak- rozmarzył się- i wyjeżdżam na 3 dni do Londynu
-Z kim?- Warknął nagle zaniepokojony mężczyzna- Nie... nie zgadzam się- powiedział po chwili
-A możesz mnie wysłuchać?- Usiadł położył się- Z Kelly  ale mam zamiar się tam z kimś bardzo mi bliskim spotkać...
I tym razem wilkowi puściły nerwy. Logan roztrzaskał kieliszek i warknął głośniej niż kiedykolwiek. Po czym rzucił się na łóżko i przycisnął chłopaka do materacu
-Nigdzie nie jedziesz! Z nikim się nie spotkasz! Jesteś mój i jeśli będzie trzeba przywiążę cię do tego łóżka i zamuruje drzwi- na te słowa Eric zaczął się śmiać
-Narwaniec- w końcu przestał się śmiać i był w stanie wydusić kilka słów- Jadę z Kelly i miałem nadzieję że będziesz tam ty- mina mężczyzny była bezcenna. Zrobiło mu się nagle bardzo głupia.
-Przepraszam- wyjąkał tylko i położył się znowu. Eric przytulił się do niego i ziewnął.
-Porozmawiamy za kilka godzin- zdecydował chłopak i już spał. Logan nienawidził siebie za tą chorobliwą zazdrość za to jak bardzo w zasadzie był niepewny swojego szczęścia. Ale Naznaczył go a chłopak niemal wyznał mu dziś miłość no i był taki wspaniały kilka minut temu. Roześmiał się i zamknął oczy. Życie było jednak bardzo dobre.



################################################################################
Kochani Zdrowych Spokojnych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. Obyście mieli w przyszłym roku wiele miłości i szczęścia. Spełnienia wszystkich waszych nawet tych najbardziej sekretnych marzeń.





środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 13

Tym razem to Eric był pierwszy w "ich" chatce.
Zaczął się zastanawiać jak ją tym razem urządzić. Nie znał na tyle Logana ale mógł go sobie wyobrazić w kilku sceneriach. Zamknął więc oczy i z uśmiecham mamrotał słowa w nieznanym języku.
Kilka chwil później znalazł się w średniowiecznej komnacie. Stało w niej duże łóżko z baldachimem. Wyglądało na miękkie i wygodne. Na podłodze i ścianach wisiały skóry dzikich zwierząt, małe okna i kominek z którego buchał wspaniały kuszący ogień. Na był tu też mały stolik na którym stała butelka z winem dwa pięknie zdobione kieliszki i miska z owocami.
-Tak właśnie mnie widzisz?- Od strony drzwi usłyszał ten głęboki głos przez który zadrżał
-Może- odwrócił się do niego- mężczyzna miał rozpuszczone włosy spadające ciemną kaskadą na plecy i rozpiętą koszulę- na pewno tak- podszedł do niego i przytulił się
-Podoba mi się- Logan wziął go w ramiona i zaczął całować po całej twarzy- Długo czekasz?
-Tylko chwilkę- nie  mógł przestać dotykać tych wspaniałych mięśni na ramionach ukochanego- Czemu ja takich nie mam?
-Ty mój śliczny masz być taki delikatny i kruchy wprost stworzony żebym cię chronił- usiedli na łóżku. Mężczyzna zaczął powoli wsuwać rękę pod jego sweter
-Logan poczekaj- oprzytomniał zanim zapomni jak się nazywa. Mimo że pragnął go coraz bardziej- Przecież musimy się lepiej poznać... znaczy...
-Masz rację- uśmiechnął się do niego- Może się napijemy?- Wstał. Wiedział że chłopak ma rację, że ten związek nie może się opierać tylko na seksie. Przecież mają na to całe życie bo przecież cokolwiek by się miało stać nie zostawi go i nie pozwoli by ktoś mu go zabrał
-To wino?- Zapytał. Mimo że magia działała coraz lepiej nie zawsze potrafił ją do końca kontrolować
-Tak... nie lubisz?- Znów znalazł się przy nim
-Piłem tylko piwo kilka razy nie jestem typem imprezowicza- zarumienił się
-To dobrze- nalał im obu- nie będę musiał tyle walczyć o twoją uwagę
-Wiesz że liczysz się tylko ty- upił łyk i wzdrygnął się. Było okropnie gorzkie
-Mam ci o sobie opowiedzieć?- Logan usadowił się wygodnie na poduszkach i wziął ukochanego w ramiona. Musi czuć go obok siebie. Tęsknił.
-Tak i to wszystko- wtulił się w jego ciepły tors
-Więc mam prawie 27 lat. Urodziłem się w Manchesterze . Pierwszą przemianę jako Alfa miałem jeszcze w kołysce i wygryzłem wtedy pręty w łóżeczku i zawędrowałem do łazienki pod wannę. Wtedy był ze mną tylko tata i niemal osiwiał zanim udało mu się mnie znaleźć wyciągnąć stamtąd i doprowadzić do porządku. Mama była wściekła. To było jej pierwsze wyjście po ciąży. Dorastałem między ludźmi i inne wilki spotkałem dopiero jak miałem 7 lat. To była Omega i przyjaźniliśmy się aż do naszej pierwszej przeprowadzki gdy miałem 10 lat. Tym razem to nie była moja wina. W nowym miejscu a było to Salem.. tak w Ameryce. Spotkałem całą masę magicznych stworzeń. To tam po raz pierwszy też się zakochałem.. .zauroczyłem. Był 2 lata starszy i przeżyłem z nim pierwszy pocałunek. Gdy dowiedzieli się o tym moi rodzice oczywiście najpierw zbagatelizowali miałem 10 lat. Ale gdy miałem 13 i wciąż myślałem tylko o chłopcach było jasne że taki już jestem. Miałem pełne wsparcie i doszło nawet do tego że mama zaczęła mnie swatać z synami znajomych. To było straszne przeżycie- uśmiechnął się na wspomnienie- Ale gdy miałem 15 lat stałem się bardziej nie do zniesienia. I zaczęliśmy się coraz częściej przenosić. Miałem też 15 lat gdy po raz pierwszy uprawiałem sex. Miał 17 lat. Piękny chłopak. Miał w sobie krew Elfa i  Wilka. Urel- przerwał na chwilę- i byliśmy ze sobą 3 miesiące. Nauczyłem się przy nim wszystkiego. Ale cóż narobiłem sobie problemów i niestety wróciliśmy do Anglii. Więcej go nie spotkałem. Mam tylko nadzieję że jest teraz szczęśliwy. Później miałem wielu kochanków. I wielu tylko na jedną noc ale jeśli wiązałem się na dłużej nigdy ich nie zdradzałem. Po prostu żadnego nie kochałem. Czekałem na ciebie. No i gdy miałem 20 lat rodzice oznajmili że będę miał siostrę. Kocham tego małego szkraba i wiem że rodzice odetchnęli z ulgą. Moja orientacja w niczym im nie przeszkadza i nawet lepiej że nikomu nie zrobiłem dziecka ale dzięki niej rodzina przetrwa. Mój ulubiony kolor to... kolor twoich oczu. I nie mówię tego żeby ci się przypodobać. Ten odcień błękitu zawsze mnie fascynował- skończył i nastała cisza. Po kilku chwilach Eric odchrząknął
-Więc ja niedługo skończę 17 lat i przejdę Inicjację. Jak wiesz mam 4 starszego rodzeństwa i małą bratanicę. Zdaję sobie sprawę że jestem rozpieszczony. Nigdy nie miałem szczęścia w miłości. Zakochiwałem się ale nigdy do niczego nie doszło. Mam tylko jednego przyjaciela. Ale  jakoś nigdy nie szukałem bo rodzina zawsze była na pierwszym miejscu. David właściwie jest moim dalekim kuzynem. To nasz wspólny przodek wtedy gdy zaczęła się wojna między naszymi rodzinami. Jedyny chłopak z którym kiedyś się całowałem- Logan warknął ale pozwolił mu kontynuować- to było na obozie mieliśmy po 13 lat. Felix..coś tam. To była bardziej zabawa niż cokolwiek innego. Ale gdy siostra po raz pierwszy przyprowadziła narzeczonego wtedy jeszcze chłopaka spodobał mi się... tylko oczywiście było to dawno a on będzie przecież moim szwagrem. Czasem sobie zapalę i kilka razy piłem piwo. Uwielbiam tańczyć i gotować. A sport.. trochę biegam, pływam i świetnie gram w tenisa- wyszczerzył do niego zęby- Robin mówi że może mnie szkolić na Druida, przecież pełnokrwistych jest bardzo mało. A moja magia i tak wciąż jest do kitu. Mimo że przy tobie robię się lepszy....
-Nie. Z nim na osobności się nie spotkasz- przerwał mu kategoryczne- a jeśli chodzi o twoją magię masz mnie do pomocy.
-Dobrze dobrze- wyszczerzył do niego zęby- A i raz byłem zawieszony w prawach ucznia. Rok temu bardzo wściekłem się na nauczycielkę chemii. Jestem czarodziejem i na mieszaninach się znam ale ona twierdziła coś innego oczywiście i cóż... podpaliłem klasę. Zawiesili mnie na tydzień. I wtedy też dostałem szlaban. A i obcięli mi kieszonkowe, gdyby nie David nie dałbym rady...
-Rzeczywiście jesteś rozpieszczony ale cieszę się że nie tak do koca grzeczny - znów mu przerwał
-Tak. Lubię książki i gdy komputerowe. Na to zawsze wydaję najwięcej. Jeśli chodzi o ciuchy... gdyby nie rodzeństwo i rodzice cóż chodziłbym w łachmanach
-A teraz ja będę cię ubierał. Wyglądałbyś wspaniale w skórze. Czarnej...- pocałował go w szyję- albo czerwonej. Ciemnej- jeszcze jeden pocałunek. Eric zmiękł i nie miał już ochoty na rozmowę. Obrócił się w jego stronę i spojrzał na niego dużymi roziskrzonymi oczami
-Kochaj się ze mną proszę- jęknął i raz jeszcze się zarumienił ale musiał z nim być. Najlepiej teraz i to szybko
-Z tobą zawsze mój śliczny- jednym szybkim ruchem zmienił ich pozycję tak że Eric leżał teraz na miękkim materacu a Logan usadowił się między jego nagami- ale tym razem zrobię to tak jak należy. Powoli, wielbiąc cię godzinami- chłopak zadrżał a mężczyzna pochylił się i zaczął go całować.



#################################################################################
Moi drodzy. Zawsze bardzo mnie cieszy ile osób czyta to opowiadanie ale to że mam mało komentarzy zawsze mnie smuci i przez to moja wena odchodzi.
Jeśli chcecie żeby kolejna notka pojawiała się jeszcze przed świętami  poproszę o 10 wpisów:)

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 12

-Tato ja wiem że tego nie akceptujesz... że się boisz o mnie i o wszystko i że ja go nie znam.... ale proszę spróbuj mi zaufać. Chociaż na trochę- zaczął nim Noah zdążył wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk
-Eric to nie chodzi o to że ci nie ufam. To jemu nie wierzę i  nie chodzi też o to że jest z tamtej rodziny chociaż i to mnie przeraża. Jesteś za młody na taki poważny związek.Widzę że nie masz jeszcze Znaku i za to jestem wdzięczny wszystkim Mocom ale wiem że chce ci go zrobić. Eric ty nie masz nawet 17 lat. A co jeśli się odkochasz? Co jeśli będzie ci z nim źle? Wiesz że może cię wtedy zabić....
-Mówię przecież że jestem  świadom że mało się znamy. No i to co stało się w nocy... Tato wiem zdaję sobie sprawę że wszystko stało się zbyt szybko...
-Eric ja nie zezwolę  na ten związek. Rozumiem że co się stało już się nie odstanie ale jeśli spotkasz się z nim raz jeszcze zacznę coś z tym robić- wstał- znajdź sobie kogoś w swoim wieku- i wyszedł. Eric westchnął i ukrył twarz w dłoniach
-Widzę że wciąż jest uparty- usłyszał głos mamy. Odwrócił się i uśmiechnął do niej
-Mamo ja wiem co ja czuję- powiedział spokojnie ale wciąż był trochę smutny
-Noah jest uparty ale wiem że nie ma racji. I pani McCoy mówi to samo o swoim mężu. Jednak poradzimy sobie. Widziałam też twojego wilka. To uprzejmy wspaniały mężczyzna i bardzo cię kocha- wzięła go za rękę
-Dziękuję mamo- prze chwilę siedzieli w milczeniu- Myślisz że tata kiedyś zmieni zdanie? Że nic mu nie zrobi?
-Noah kocha cię i jeśli będzie widział że jest ci dobrze w końcu odpuści ale nie prowokuj go. Być może uda się do Rady wiesz że jest szanowanym obywatelem mimo to nie sądzę że coś wskóra. A i powiem ci coś jeszcze. Ja i twój tata również zaczęliśmy nasz związek od namiętności- kobieta zarumieniła się lekko i uśmiechnęła. Wciąż była piękna. Eric zawsze marzył że stworzy z kimś taki udany związek.

Logan udał się wieczorem na zakupy. Nie chciał tego ale mama która wiedziała o wszystkim zaszantażowała go perfidnie i teraz stał właśnie w długiej kolejce w supermarkecie i klął pod nosem. Owszem cieszył się że mama go wspiera ale kobieta będzie teraz miała nad władzę a to okrutna kobieta mimo wszystko.
Jego myśli zaczęły krążyć teraz koło przyjemniejszych tematów. Na jutrzejsze spotkanie planował coś wyjątkowego i już nie mógł się doczekać gdy znów zobaczy swojego chłopca. Musi też jak najszybciej wykonać Znak ale wie że to sprowokuje zwaśnionych mężczyzn jeszcze bardziej. Jego wilcza natura jednak pragnęła tego coraz mocniej.
Nagle do jego uszu dobiegł słodki śmiech Eric'ka. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył go w końcu jednej z alejek razem z kilkoma chłopcami. Jeden z nich był to Beta który się z nim przyjaźnił i to trochę go uspokoiło. Jeśli wie co dla niego dobre ochroni go. Ale tych innych nie znał. Dwóch z nich nie stanowiło zagrożenia bo wodzili wzrokiem za każdą co ładniejszą przechodzącą obok. Ale ten jeden czarnoskóry nie odrywał oczu od jego Małego Czarodzieja. Krew zawrzała w nim i ruszył w ich stronę. Nie mógł sobie na to pozwolić. Wiedział że ludzie się na niego patrzą ale teraz go to nie obchodziło.
-Witam młodzież- uśmiechnął się do nich drapieżnie. Eric i David obaj zagryźli wargi. Wiedzieli że są w tarapatach. David miał obowiązek chronić ukochanego Alfy nawet jeśli nie są z tej samej watahy.
A Eric widział że jest zły a tego nie chciał
-Cześć- posłał mu niewinny uśmiech- Możemy porozmawiać?- Ale wilkołak nie zdążył odpowiedzieć bo Henry kuzyn David'a położył mu rękę na ramieniu. Chłopak był w związku ale coś im się nie układało i flirtował z innymi. Logan nie wytrzymał i brutalnie pociągnął go do siebie za sobą w stronę ciemnych uliczek ogromnego sklepu.

-Dotknął cię- warknął gdy znaleźli się sami blisko toalet
-Ale ja jego nie- wyrwał mu się ale wciąż był spokojny- Mamy wielu sprzymierzeńców- wspiął się na palcach i pocałował go w ramię
-I to mnie cieszy- wciąż jednak był zły- Co tu z nimi robisz?
-To kuzyni David'a. Przyjechali na kilka dni. I Henry ma chłopaka. To znajomy- przytulił się do niego. Logan objął go i zaczął wdychać ten uzależniający zapach. Potrzebował chłopca coraz bardziej i niemal w desperacji
-Jeśli ktokolwiek cię dotknie... Wiesz jak bardzo jestem zazdrosny- pogładził go po policzku
-Masz dziś czas?- Zmienił temat ale podobało mu się że mężczyzna jest z stanie zrobić dla niego wszystko
-Mam- odpowiedział ostrożnie. Teraz  miał ochotę pocałować ukochanego i nie wypuścić z objęć
-To za 3 godziny w chatce. Dziś mam nocować u David'a ale oczywiście że tego nie zrobię- dodał szybko bo zobaczył że ciemne oczy zmieniają barwę
-Podoba mi się to- zamruczał- Wracaj do przyjaciół- pochylił się i pocałował go bardzo delikatnie w usta- Pamiętaj jesteś tylko mój
-Nie chcę być niczyj więcej- zapewnił i rozpromienił się po czym odszedł.

-Stary masz przechlapane- David i Eric palili przed domem wilkołaka  podczas gdy reszta towarzystwa urządzała imprezę- Warto chociaż?
-Pewnie że warto- zaciągnął się powoli- To wpływa na ciebie?
-I tak przez całe życie cię pilnuje ale teraz może mi coś zrobić jeśli.... Eric ja cię bardzo proszę masz jeszcze czas ale jeśli jesteś pewny to podejmuję się ochrony
-Zabawne- spojrzał na telefon- Jakby dzwonił tata....
-Dam ci znać i się pojawisz- nadjechał jakiś samochód- No i Henry dziś też zaliczy
-Zazdrosny?- Spojrzał na przyjaciela
-Nie do końca. Przecież będzie dużo ludzi. Idź już bo to bardzo porywczy wilk
-Dzięki- uśmiechnął się jeszcze raz do niego i  zszedł z werandy po czym udał się powolnym krokiem w stronę lasu. Miał nadzieje że uda im się chociaż trochę lepiej poznać ale jeśli skończy się na tym że będą się całą noc kochać również będzie wniebowzięty.

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 11

Logan niemal chodził po ścianach. Bardzo denerwował się że coś stanie się jego chłopca. A z minuty na minutę stawał się też coraz bardziej zły. Bał się że coś mogło się stać, że ojciec ukochanego jednak zrobił coś pochopnie. A on potrzebował teraz widoku, zapachu i dotyku Eric'ka.
Nagle znieruchomiał i jego wcześniej wykrzywione w grymasie złości zaczęły układać się w delikatny uśmiech. Czuł ten wspaniały zapach i zbliżał się coraz szybciej do małej  chatki. W końcu podszedł do drzwi  i otworzył je starając się z całej siły uspokoić. Mimo że go pragnął wiedział, że muszą porozmawiać i to bardzo poważnie.
Eric wpadł zdyszany na miejsce spotkania. Wiedział że jest już spóźniony a już zdążył poznać temperament wilkołaka. A oni mają przecież mało czasu i dużo do obgadania. Wszystko jednak skończyło się gdy nagle znalazł się w gorących ramionach mężczyzny. Westchnął cichutko i wtulił się w twardy tors.
-Wszystko dobrze?- Po kilku minutach Logan odsunął go nieznacznie od siebie i patrzył w oczy jakby chciał odgadnąć czy mówi prawdę
-Tak...nie... sam nie wiem- zaplątał się i westchnął. Rozejrzał się po chatce i wymruczał cicho jakieś słowa. Wnętrze izby zmieniło się w wygodny salon i bez słowa poprowadził wilkołaka do wygodnej kanapy
-Eric...- zaczął w końcu
-Widziałem co tata zrobił gdy wszedł do sypialni i dziękuję że go nie zaatakowałeś. Wiem że chciałeś ale i on też- zagryzł wargi- Wiem że ci groził i jest w stanie to zrobić a wtedy cię wygnają. Nie pozwolę na to- podniósł twarz w jego stronę. Mężczyzna zobaczył w tych pięknych dużych oczach strach i łzy. Zacisnął pięści i opanował się po kilku sekundach- a to oznacza że nie możemy się widywać... znaczy owszem w mieście ale nie...
-I myślisz że teraz cię wypuszczę- warknął i jednym niemal ruchem porwał go na kolana- Coś wymyślimy. Nigdzie nie odejdę ale nie mam zamiaru z ciebie rezygnować
-Więc co proponujesz?- Zapytał starając się koncentrować na rozmowie a nie na dużych silnych dłoniach głaszczących go po plecach
-Spotykajmy się tu. Codziennie chociaż na kilka godzin- pocałował go w policzek- nie wytrzymam bez ciebie....
-A jeśli  ktoś nas przyłapie?- Owszem bardzo chciał być blisko mężczyzny ale bał się że coś może pójść nie tak
-Wszystko będzie dobrze- musiało być i będzie walczyć o ich szczęście- Powiedz mi boli cię? Byłem bardzo ostry a to był twój pierwszy raz. Powinien być ciebie godny
-Owszem było... intensywnie ale przestań już się martwić wszystko jest dobrze... Teraz nawet lepiej niż dobrze- położył mu głowę na klatce piersiowej- Za kilka minut muszę wracać
-Wiem- musnął wargami jego miękkie włosy- Teraz już nic nie mów- zaczął cicho mruczeć i obaj uspokoili się chociaż na chwilę.

Kelly wtajemniczyła całe rodzeństwo w problemy ich najmłodszego brata. Po godzinnej debacie i wielu kłótniach w końcu cała czwórka zgodziła się pomóc Eric'kowi chociaż Emma nie była do końca zadowolona a Tom uważał że ma jeszcze czas na "te rzeczy" i powinien skupić się na nauce magii bo jego urodziny zbliżają się wielkimi krokami. Matt jednak jak i Kelly stali za nim murem.
Dziewczyna była pewna że teraz są razem a wszyscy nawet mała Stella która odziedziczyła jednak więcej cech magicznych niż wilka wyczuwała że coś jest nie w porządku.  I babcia musiała dokonywać cudów żeby ją uspokoić. W końcu wzięła wózek i wyszła na długi spacer. Ona też bardzo się martwiła ale wierzyła że jej mąż zrobi to co trzeba gdy przyjdzie na to czas.
Noah wciąż bił się z myślami. Pragnął za wszelką cenę chronić syna i zrobi to jeśli będzie trzeba. Wiedział jednak że będzie musiał wysłuchać i jego.  Musi postąpić sprawiedliwie. Po pracy umówił się z przyjacielem na piwo. Może to pomoże i podejmie decyzję.

Logan pragnął zatrzymać czas. Po ustaleniu że będą się tu widywać nastała cisza. Ale nie ta męcząca. Było tak jakby znali się od lat i nie potrzebowali rozmów. Owszem było wiele rzeczy jakich powinien się dowiedzieć o ukochanym. Na to mają jednak czas. Teraz cieszył się bliskością chłopaka.
I Eric miał zamiar zostać tu na zawsze ale już zaczął się wyplątywać z tych wspaniałych objęć. Jeśli nie pojawi się w domu ktoś może zacząć coś podejrzewać a jego i tak czeka rozmowa z tatą. Oby tylko był na tyle spokojny żeby go posłuchać.
-Logan ja muszę...- zaczął ale głodne usta ucięły te okrutne słowa. Chłopak przymknął oczy i zamruczał z przyjemności. Mężczyzna całował po mistrzowsku
-Jeśli musisz- oderwał się od niego mimo że czuł coraz większe pożądanie
-Ale bardzo bardzo nie chcę- czarodziej wstał i po chwili wnętrze chatki wróciło do poprzedniego stanu. Zrobiło mu się jeszcze bardziej smuto na ten widok- Zadzwonisz?
-Zawsze i jutro o 15- jeszcze raz go przytulił. W jego umyśle powstał szalony pomysł żeby nigdy go nie wypuścić. Zostać tu z nim na zawsze właśnie w tej małej zapuszczonej zapomnianej chatce.
-I ja bym tego chciał- szepnął i w końcu podszedł do drzwi. Starał się nie płakać. Przecież zobaczą się jutro i każdego dnia. Ale powinni mieć więcej czasu zwłaszcza po tej pierwszej nocy.
Wyszedł w końcu i dopiero później z oczu popłynęły mu łzy. Zamknął oczy i gdy je otworzył był już w swojej sypialni.

-W końcu- odezwała się Emma. Chłopak obejrzał się po pokoju i zobaczył że jest w nim cała czwórka- Kelly powiedziała nam o wszystkim
-I?- Zapytał ostrożnie i usiadł na łóżku
-I wszyscy zamierzamy ci pomóc- wtrącił Tom- Ale nie oznacza to że będziemy się zgadzać na wszystko. Wciąż musisz się uczyć i to jest warunek....
-Oraz muszę z nim porozmawiać- przerwał mu Matt- i jeśli okaże się że coś z nim jednak jest nie tak to staniemy po stronie taty
-Rozumiem- ucieszył się że ma wsparcie- Ustaliliśmy że będziemy się spotykać w lesie w chatce starego Robertsa.
-Więc jutro będę tam z tobą- Matt wstał i podszedł do brata wziął go w ramiona  i wyszedł uśmiechając się do niego
-Przebież się i na strych- i Tom był w dobrym humorze pod maską srogiego nauczyciela. Efekt zepsuł jednak szeroki uśmiech
-Mam nadzieje że będziesz szczęśliwy- Emma pocałowała go w policzek a Kelly przycisnęła do siebie.W końcu został sam.
Usłyszał dźwięk nadchodzącej wiadomości. Spojrzał na komórkę i uśmiechnął się promiennie.
                             
            Myślę o Tobie mój Mały Czarodzieju i liczę godziny gdy znów zobaczę te piękne oczy
 Szybko odpisał
           I ja za Tobą tęsknie Wilczku
 

Uświadomił sobie że jest głodny. Zszedł do kuchni bo wiedział że Tom będzie go dziś katował a on potrzebuje energii po tym wszystkim co się stało.
Robił sobie właśnie kanapki gdy poczuł że do domu wrócił tata. Był już w kuchni gdy Eric odwrócił się do niego
-Wiem że musimy porozmawiać- odezwał się starając się zachowywać spokój
-Usiądź synku- przez chwilę w pomieszczeniu słychać było tylko tykanie zegara.
W końcu Noah odchrząknął usiadł wygodniej na krześle i otworzył usta. Był dziwnie opanowany. Zaczął mówić wciąż parząc na swoje najmłodsze dziecko z miłością i chęcią zrozumienia




#################################################################################
Kochani wiem że ostatnio mniej piszę ale jest to spowodowane pracą. Dostałam właśnie nową i wciąż jeszcze nie do końca mam ułożony grafik ale na pewno nie zaprzestanę pisania. I będę się starała dodawać rozdziały jak najczęściej

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 10

Eric obudził się w środku nocy sam nawet nie wiedział dlaczego. Zawsze miał mocny sen i teraz nawet przyzwyczaił się do płaczu Stelli. Dom był cichy i ciemny. Spojrzał na mężczyznę który go obejmował. Był wspaniały. Bardzo przystojny i taki silny. Nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Sprawiał że czuł się wspaniale, bezpiecznie i jakby był najwspanialszym chłopakiem pod słońcem. W oczach Logana pewnie tak było. Ale bał się tego co powie tata. Zawsze bardzo cenił i kochał rodzinę. I gdyby to był ktokolwiek inny tata cieszyłby się że kogoś ma. Obaj mieli pecha. Prawda była taka że teraz trochę zaczął żałować tego wieczora. Sex był owszem wspaniały tylko czuł już nadchodzącą katastrofę. Czy miłość była tego warta? Sam wychowany w warunkach szczęścia, nigdy nie musiał o nic walczyć. Zdawał sobie sprawę że  rodzice rozpieścili ich wszystkich ale on jako najmłodszy zawsze miał najłatwiej. Teraz leżał w ciemności i przygląda; się temu niebezpiecznemu mężczyźnie. Wiedział że go kocha i bardzo chciał zawalczyć. Bał się  że nie podoła, że zawiedzie.
-Jeszcze wcześnie śpij skarbie- usłyszał cichy głos Logana i silne ręce przysunęły go do silnego gorącego torsu a wilgotne wargi zaczęły ssać jego ucho. Przymknął oczy i po chwili już spał chociaż przez chwilę udało mu się uwolnić od niepewności.

Logan nie chciał  ruszać się z miejsca. Miał przy sobie ukochanego. Jego zapach był tak wspaniały że się w nim kąpał. I pragnął więcej. Przez to wszystko stał się nie ostrożny. I zapomniał tak na prawdę  gdzie jest i co mu grozi. Liczył się tylko chłopak którego w końcu zdobył i nigdy nie zostawi. Skupił się tylko na odczuciach i zanurzył się w nich do reszty.

Noah Wagner w zasadzie wiedział że jest niesprawiedliwy dla najmłodszego syna ale bał się o niego. Nie chodziło o to że nie lubił wilkołaków w zasadzie uważał tą rasę za odpowiedzialną i wiedział jak bardzo potrafią kochać  a tego pragnął dla wszystkich dzieci. Mimo to nie potrafił pozwolić Eric;kowi na spotykanie się z Loganem.  Mężczyzna być może nie był taki zły  ogólnie ale dla jego synka nikt nie był za dobry.  Tylko że stracił nerwy i za to powinien przeprosić. McCoy'owie byli porządną rodziną. Od czasu jak tu wrócili bacznie się im przyglądał, i był w stanie przyznać się do błędu. No chociaż trochę ale w dalszym ciągu nie chciał mieć z nimi nic wspólnego.
Po przyjemnym wieczorze i nocy spędzonej z żoną w mieście postanowił raz jeszcze na spokojnie porozmawiać z synem. Nie znosił kłócić się z dziećmi. A teraz gdy Matt w końcu wrócił do domu wszystko było coraz lepsze i starał się żeby to się utrzymało.
Nie zapukał bo był pewny że syn już nie śpi i wszedł do sypialni Eric'ka.
-Synku co...- Zaczął i nagle stanął jak wryty. Owszem jego syn był gejem i był już prawe dorosły. Wiedział że kiedyś przyłapie go w łóżku z jakimś mężczyzną czy chłopakiem i już dawno się na to przygotował ale to co zobaczył. Tego wolałby nigdy nie widzieć. Eric spał nago w ramionach Logana McCoy;a. I on nie miał na sobie niczego. Wiedział że powinien coś zrobić. Cokolwiek chociażby wyjść i zapukać. Mimo że się w nim gotowało zachowywał spokój. Musiał to zrobić.  Wciąż patrzył na łóżko i nagle zobaczył że jego syn był niemal całkiem pokryty siniakami i zadrapaniami. To sprawiło że w końcu się poruszył. Wściekłość mu nie minęła. Bardzo powoli podszedł do łóżka. W tym momencie Logan otworzył oczy i w oka mgnieniu wyskoczył mężczyźnie na spotkanie.
-Zabroniłem mu- Noah czuł przypływ magii którą starał się hamować. Wiedział że mógłby go zabić, a to oznaczałoby kolejną wojnę. Tym razem jeszcze większą niż ostatnią.
-Jest dorosły- warknął wilkołak
-Coś ty mu zrobił?!- Byli teraz tylko kilka cali od siebie. Logan spojrzał na wciąż śpiącego chłopka
-Kocham go- zmienił temat. Sam był zażenowany tym jak go potraktował w nocy
-Nie o to pytam- Noah niespodziewanie wypuścił z siebie wiązkę mocy i ugodził mężczyznę.  Wilkołak pisnął zaskoczony i zobaczył że na piersi ma ogromną ranę. Zaczął warczeć i zmieniać  formę. Wiedział że za chwilę zaatakuje i zrobi mu krzywdę. A tego nie chciałby ukochany. Dlatego starał się ze wszystkich sił hamować.
-Wyjdę- syknął przez zęby- ale nie zabronisz nam....
-Jeśli trzeba zwołam Radę i porozmawiam  z twoim ojcem. To że jesteś dorosły nie ma tu znaczenia- i obaj wiedzieli że to prawda.
-On też mnie kocha....- starał się jeszcze coś powiedzieć
-On ma 17 lat i właśnie przeżył swój pierwszy raz- uciął na nowo zły- Eric nagle się poruszył i obaj zamarli. Logan zmienił formę i wyskoczył przez otwarte okno.  Całym sobą chciał zaatakować albo zabrać ze sobą ukochanego. Jego wilcza natura z jakiegoś powodu stawała się z dnia na dzień coraz bardziej porywcza. Wiedział że musi się pilnować.
Noah westchnął i wyszedł. To wszystko było nie tak jak być powinno. Już miał zamiar przyznać że przesadził ale po tym co zobaczył nie był w stanie. Nie może też porozmawiać o tym z żoną bo ona bardzo chciała pogodzić się z nowo przybyłą rodziną. Ona nigdy nie popierała pielęgnowania dawnych urazów nawet tych najmniejszych.

Eric obudził się kilka minut  później. Spodziewał się że będzie z nim Logan. Był jednak sam. A gdy rozejrzał się po pokoju uświadomił sobie że stało się coś bardzo nie dobrego. Okno otwarte na oścież dywan cały w futrze i przewrócony nocny stolik. Do tego jeszcze wiedział że ktoś użył tu magii. Z coraz szybciej bijącym sercem wyszeptał formułkę która pomoże mu co się stało. Był niemal pewny że cokolwiek to było wystraszyło jego wilkołaka. Mógł mieć tylko nadzieję że nie na długo bo już bardzo tęsknił.
Przed jego oczami rozegrała się bardzo nieprzyjemna scena. Nagle usłyszał telefon. Oderwał wzrok od tego co kilka minut działo się w jego sypialni i odebrał nie patrząc nawet kto to
-Nie bądź zbyt surowy dla ojca- słowa Logana wdarły się w jego umysł i sam dźwięk jego głębokiego głosu odegnał złe myśli ale szybko zorientował się co do niego mówi
-Nie miał  prawa cię atakować- usiadł i skrzywił się z bólu
-Przepraszam że wciąż cię boli. Może i nie miał ale nie miał też podstaw żeby mi ufać. I nie jestem nagle rozsądny bo byłem bliski zabicia go....
-Możemy się spotkać?- Przerwał mu szybko. To nie była rozmowa na telefon.
-W lesie jest opuszczona  chata. Wiesz gdzie?- Zapytał.  Nie było sensu prowokować nikogo. Jeszcze nie teraz
-Tak- uśmiechnął się na samą myśl
-Więc za dwie godziny....Pamiętaj jesteś mój i nigdy już cię nie wypuszczę- dodał przed tym jak się wyłączył. Eric nie mógł przestać się uśmiechać. Uwielbiał gdy był taki. Czuł jak bardzo jest ważny dla mężczyzny.
Obejrzał się w dużym lustrze.  Wczoraj Kelly bardzo mu pomogła ale nie do końca jeszcze jego rany zostały wyleczone. Długo przyglądał się swojej szyi i dobrze wiedział że nie było na niej Tego Znaku. To trochę go zaniepokoiło i zdziwiło. Czyżby Logan kłamał?
Nie pozostało mu nic innego jak tylko ubrać się zejść na śniadanie i do wyjścia z domu unikać taty. Szczerze wierzył że mu się to uda. I tylko brak Znaku trochę go martwił ale i tak na wspomnienie wczorajszej nocy robił się cały czerwony. Może jednak wszystko się ułoży.

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 9

Eric siedział w wannie z ciepłą wodą już od dobrych 40 minut.
Wszystko go bolało ale nie mógł przestać się uśmiechać.  Wszystko tej nocy potoczyło się tak szybko, i inaczej niż sobie to wyobrażał. Mimo to stracił dziewictwo z mężczyzną którego zaczął kochać. Mimo wszystko. I mimo tego że tata nigdy tego nie zaakceptuje. Wciąż czuł w sobie pulsujący członek. Taki wielki i wspaniały. Zamruczał cicho i zabrał się za obmywanie ran. Był posiniaczony i podrapany.

Kelly siedziała przy kuchennym oknie wychodzącym na las i czekała. Poza nią i Eric'kiem w domy był tylko Matt i mała Stella. Starszy brat jednak gdy dowiedział się co się dzieje obiecał się nie wtrącać. Nie chciał kolejnej kłótni z rodzicami ale pomoże gdyby sprawy wymknęły się z pod kontroli.
Dziewczyna wstała gdy zobaczyła że z oddali nadbiega ogromny wilk. Już widziała jaki jest wściekły.

Logan nie myślał logicznie. Musiał być przy chłopcu. Bolało go to że nie został przy nim. Przecież nic by mu nie zrobił. Jednocześnie zdawał sobie sprawy że zachował się źle. Mimo wszystko odganiał od siebie te myśli. Chłopiec ukochany i jego nieobecność były ważniejsze.
Stał teraz wściekły przed domem Wagnerów i wąchał. Eric był w środku ale coś było nie tak. Czuł to całym sobą. Już miał ruszyć przed siebie gdy drzwi się otworzyły.
-Wpuszczę cię jak się uspokoisz- Kelly uśmiechała się do wilka ale była ostrożna. Logan zawył ale zaczął powoli się zmieniać. Dziewczyna odwróciła wzrok gdy stanął przed nim w całej okazałości kompletnie nagi.
-Jestem spokojny-wychrypiał i zaczął iść w jej stronę
-Tak tak- przywołała ręką koc i mężczyzna złapał go w locie- Już dość go wystraszyłeś
-Nigdy tego nie zrobiłem- był już na werandzie- Wszystko z nim dobrze?- Zmienił ton i Kelly zobaczyła jak bardzo boi się o jej brata. Bardzo ostrożnie położyła mu rękę na ramieniu. Widziała że chciał się odsunąć ale stał spokojnie
-Jest w łazience. Myje się. Zraniłeś go- postanowiła powiedzieć mu prawdę. Logan warknął cicho ale nic nie powiedział. Robiło mu się coraz bardziej głupio
-Nie powinienem był tego robić w takim stanie- przyznał i zesztywniał cały. Do jego wrażliwych uszu dobiegł niepokojący dźwięk. Nic innego już się nie liczyło. Zostawił dziewczynę i pobiegł na górę. Musi być przy ukochanym.

Eric wychodził w końcu z wanny już trochę mniej obolały ale wciąż robił to ostrożnie. Mógł zawołać siostrę ale wystarczyło mu upokorzeń jak na jeden wieczór. Niestety poślizgnął się na mokrych płytkach i wylądował na pupie i plecach. Jęknął cicho i zaczął płakać. Wszystko działo się nie tak jak trzeba. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i do łazienki wpadł Logan. Chłopak zapłakał tylko jeszcze mocniej. Mężczyzna podszedł do niego  i bez słowa wziął go w ramiona. Gdzieś po drodze koc który dała mu Kelly opadł i teraz obaj byli nadzy tak jak wcześniej.
-Mój śliczny już dobrze- posadził go na szafce i zaczął wycierać puchowym ręcznikiem jednocześnie oceniając jak bardzo zrobił mu krzywdę. Na szczęście przestał już krwawić ale wciąż ją czuł. Doprowadzała go niemal do szału.
-Nie jest dobrze- wyszeptał nie patrząc mu w oczy- Właśnie straciłem dziewictwo z największym wrogiem mojej rodziny... na do datek chyba go kocham.. wszystko mnie boli.... Logan jak my się w to wpakowaliśmy?- Tym razem na niego spojrzał. Te śliczne zaczerwienione oczy utkwione w nim z taką ufnością jakby wyrzutem.
-To nie nasza wina- głaskał go po wilgotnych włosach- przepraszam byłem... skrzywdziłem cię
-Tak- przyznał- nie powinienem był wychodzić do lasu ale chciałem pomyśleć. No i nic nie wymyśliłem- uśmiechnął się i pod wilkołakiem ugięły się nogi. Był taki wspaniały i tylko jego. Znów wziął go w ramiona i zaniósł do sypialni.
Gdy Eric leżał bezpiecznie pod kocem usiadł obok i stara się zebrać myśli. Wymyślić co powinien w tej sytuacji powiedzieć.
-Nie tak sobie to wyobrażałem- to chłopak zaczął pierwszy- chciałem czegoś... romantycznego. A przynajmniej nie tak ostro, nie boleśnie. Jednak nie żałuję. Logan  nie wiem czy wiesz ale tylko przy tobie moja moc jest stabilna. Ja trochę o tym czytałem i wiem czemu tak się dzieje. Do tego poznałem cię już trochę i zaczynam się zakochiwać. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta wojna....
-Wiem czemu twoja moc działa przy mnie- przerwał mu i przysunął się do niego. Musiał go dotknąć chociażby tylko niewinnie pogłaskać po chłodnej dłoni- moje książki tłumaczą to inaczej ale zasada jest ta sama. Jesteśmy złączeni i cokolwiek by się nie działo będziemy nadal. Jeśli byśmy się nie spotkali wiedlibyśmy normalne życie może- tu zamknął oczy by powstrzymać uderzenie zazdrości- byłbyś szczęśliwy z kimś. Ale czegoś by ci brakowało....
-A teraz wywołamy kolejną wojnę- westchnął Eric
-Niczego nie wywołamy- wilkołak znalazł się teraz obok niego- Zajmę się tym... Zresztą mamy po swojej stronie kilkoro ludzi- uśmiechnął się i pocałował go w policzek
-Ale tata... on nigdy nie był na mnie taki wściekły- wciąż był zmartwiony
-Mój groził że wyrzuci mnie z rodziny- Chłopak popatrzył na niego przestraszony- ale wiem że mnie kocha i chce mojego szczęścia. Musimy ich tylko jakoś przekonać
-Tylko jak? - Zapytał przytulając się do niego
-Spokojnie mój śliczny- błądził palcami po śladach własnych pazurów- Przepraszam cię za to- znów zrobiło mu się nie dobrze na samą myśl o tym co mu zrobił
-Nic nie szkodzi- popatrzył na niego- Może kiedyś zrobimy to jak należy... ale nie w najbliższym czasie- dodał szybko bo Logan już zaczął się lubieżnie uśmiechać
-Dobrze- westchnął- rozumiem. Eric... jak byłem w tobie krwawiłeś- nie patrzył na niego- Sprawdzałeś to?
-Kelly się mną zajęła. Nie zrobiłeś mi dużej krzywdy. Przestań się martwić. Sam przecież tego chciałem- tym razem to on go pocałował i mężczyzna uśmiechnął się do niego
-Byłeś wspaniały- przyznał po raz kolejny biorąc go delikatnie w ramiona- Ale zasługujesz na coś lepszego i dam ci to. Zrobię wszystko żeby wynagrodzić ci ten pierwszy raz i żebyś był ze mną szczęśliwy- wziął w posiadanie jego słodkie usta. Eric zarumienił się tylko i odwzajemnił pieszczotę języka.
-Więc zostań ze mną- poprosił nieśmiało- Tata i mama wrócą dopiero jutro a skoro już był sex to chcę cię poznać lepiej
-Potrzebujesz snu- ale był szczęśliwy. Ułożyło się lepiej niż myślał- Ale skoro tego chcesz zostanę
-Więc teraz będziesz robił  co zechcę bo masz wyrzuty sumienia?- Zapytał kładąc się na posłanie. Udało mu się nie skrzywić. Pstryknął palcami i światło zgasło
-Ty mały wredny- roześmiał się Logan i wsunął się obok niego pod przykrycie- Śpij już
-Dobrze- Eric ziewnął wykończony zdarzeniami tego wieczoru i po chwili wilkołak słyszał jego ciche pochrapywanie.
-Dla ciebie wszystko mój śliczny. Nawet jeśli chcesz mojej śmierci- szepnął jeszcze i przysunął go bliżej swojej gorącej klatki piersiowej. Było mu po raz pierwszy w życiu prawdziwie dobrze i nie zważał na przyszłe konsekwencje. Przecież zasługiwał na miłość.

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 8*

Logan wiedział że powinien się powstrzymać ale gdy jego usta dotknęły gorącej skóry, palce zaczęły przesuwać się po miękkim chętnym ciele był skończony. Jednym szarpnięciem zerwał z chłopaka koszulę. Eric jęknął i zadrżał ale nie odsunął się. Wiedział że gdyby się postarał mógłby uciec i znaleźć się w bezpiecznym domu. Swoim pokoju i opanować gorączkę która trawiła jego ciało. Jednak chciał więcej. Był świadom tego co się stanie, do czego to zmierza ale tego właśnie chciał. Potrzebował tego mężczyznę jak powietrza. Teraz albo nigdy. Zdecydował.
Logan oszalał niemal gdy chłopak zrobił krok w jego stronę i uśmiechnął się.Złapał go za rękę i poprowadził ją do swojego policzka. Musiał poczuć jego dotyk. Eric instynktownie wiedział co zrobić.Pogłaskał wilka po policzku i pocałował go w szyję. Po czym bardzo powoli i delikatnie przesunął dłoń do jego owłosionego torsu. Mężczyzna popchnął go na miękki mech w którym stali. Eric starał się opanować strach. Nie do końca wiedział czy podoba mu się że leży teraz bezbronny pod niebezpiecznym i nie do końca kontaktującym z rzeczywistością mężczyzną. Logan wyczuł to jednak i pocałował go najpierw czule i delikatnie ale gdy posmakował tych wspaniałych ust zapragnął więcej i niemal brutalnie wdarł się językiem do jego wnętrza. W środku usta były gorące i wilgotne. Pochylił się jeszcze bardziej i otarł kroczem o jego nabrzmiały członek. Eric znów jęknął i zarzucił mu ręce na szyję. Mężczyzna znów ukazał pazury i rozdarł jego spodnie. Nie potrafił już dłużej czekać. No i wiedział że chłopak tego właśnie pragnie.
Eric uśmiechnął się tylko gdy poczuł na skórze więcej chłodnego powietrza. Jego członek był już dawno gotowy i pragnął całym sobą. O konsekwencje będzie się martwił później. Czuł ręce Logan'a na całym ciele. Takie gorące, takie czułe i delikatne ale jednocześnie pewne silne i bezpieczne. Spojrzał mu w oczy. Były złote. Przełknął ślinkę i przesunął dłonie na plecy mężczyzny. Podrapał go delikatnie i uśmiechnął się gdy zorientował się że mu się podoba. Logan lizał go po szyi  i dotykał po całym ciele. Wiedział jak bardzo jest podniecony. Ale mimo że i on pragnął w końcu posiąść to wspaniałe ciało postanowił trochę go podręczyć. Tak tylko żeby nie było zbyt gwałtownie i szybko. Nie chciał go skrzywdzić mimo wszystko nie był zwierzęciem.
Eric wił się pod nim coraz bardziej niecierpliwie. Nie chciał go nagabywać ale jeśli nic nie zrobi to będzie musiał.
-Chcesz mnie?- Logan wysyczał mu do ucha podnosząc jego nogi na własne ramiona
-Bardzo- jęknął i wypiął się- Proszę- miał niemal łzy w oczach. Mężczyzna uśmiechnął się do niego tylko i pchnął w ciasną gorącą dziurkę. Po lesie rozległ się krzyk. Eric zaskoczony wrzasnął i zaczął łapać powietrze coraz mocniej i szybciej. Wiedział że płacze ale Logan pochylił się i zaczął znów delikatnie całować. Dziewicza dziurka była jeszcze bardziej kusząca w środku niż od zewnątrz. Ale starał się hamować. Skrzywdził go i nie podobało mu się to. Poczuł krew. Pisnął jak szczeniak był zaskoczony tym co się stało.Nie zniósł łez w tych ślicznych oczach. Ale Eric gdy tylko ból zelżał uśmiechnął się do niego i pogłaskał po policzku.
-Proszę- szepnął i podniósł głowę by złączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Mężczyzna zaczął się poruszać. Przymknął oczy. Nigdy z nikim nie było mu tak dobrze. Eric był stworzony dla niego i tylko dla niego. Musi tylko go przy sobie zatrzymać. Chłopak nie tak wyobrażał sobie pierwszy raz ale wiedział że jest to właściwe. Brutalne szybkie ruchy. Ręce ściskające boleśnie jego biodra usta błądzące po twarzy szyi i to uczucie że ktoś wypełnia go bez reszty. Jego penis drżał coraz bardziej domagając się spełnienia. Logan pochylił się w taki sposób że nabrzmiały członek ocierał się o jego brzuch. Zapach krwi, podniecenia doprowadzały go do szału. Jeszcze tylko.... doszedł niespodziewanie z głośnym rykiem. Gdzieś w oddali ptaki zerwały się do lotu. W tej samej chwili Eric wygiął się w łuk i wystrzelił ciepłym strumieniem na twardą opaloną skórę. Mężczyzna w ostatniej chwili resztkami sił zmienił ich pozycję i to on leżał na chłodnym mchu a chłopak tulił się do jego piersi. Bardzo chciał coś powiedzieć. Cokolwiek ale usnął zanim zdążył otworzyć usta.
Eric usypiał trochę wolniej i cieszył się tym co właśnie się stało. Niestety gdy opadły wszystkie emocje zaczął odczuwać ogromny ból. Wiedział że boli do tam na dole. Teraz czuł krew. Był pogryziony i tak okropnie zmęczony. Zamknął oczy i miał nadzieje że znajdzie się w domu.

-Wyglądasz jak ofiara gwałtu- usłyszał głos Kelly i otworzył oczy. Był u siebie. Co jednak robiła tu siostra- Dasz radę wstać?
-Jak?- Zapytał  gdy dziewczyna pomogła mu wstać
-Mam swoje sposoby- uśmiechnęła się tylko i machnęła ręką. Drzwi do łazienki otworzyły się a wanna zaczęła napełniać się wodą- Będzie trudno przekonać tatę że tego chciałeś...
-Kel a ty skąd wiesz co się stało? I czemu mi pomagasz?- Zaczął lewitować i skrzywił się gdy znalazł się w wannie z ciepłą wodą
-Bo wiem jak ważna jest miłość- uśmiechnęła się do niego- nie pamiętasz pewnie ale w liceum też się z kimś spotykałam ale jego rodzina nie akceptowała magii. Chciał żebym się tego wyrzekła. Kochałam go i widziałam z nim przyszłość ale nie za tą cenę. On nie chciał zmienić zdania.... Ale ty i ten McCoy.... Eric widziałam karty. Jesteście sobie przeznaczeni- podała mu gąbkę- Jak skończysz zawołaj.

Logan obudził się nagle z jakimś dziwnym uczuciem że coś jest nie tak. W pierwszej chwili nie do końca wiedział czemu ale gdy rozejrzał się wokół i zorientował się że jest sam. Wściekł się jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Jak on mógł tak po prostu odejść po tym co się stało. Zerwał się na równe nogi i zmienił się w wilka po czym pobiegł w stronę miasteczka. Chłopak jest jego i weźmie go nawet siłą jeśli będzie trzeba. Teraz już nie odpuści.

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 7

Noah i Eric znaleźli się w salonie. Mężczyzna był wściekły na swoje najmłodsze dziecko. Nie chodziło o to że całował mężczyznę ale dlatego że był to McCoy a tego nie mógł znieść.
-Czy ty oszalałeś?!- Krzyknął
-Tato to nie tak- jęknął chłopak. Był trochę przestraszony ale postanowił powalczyć o swoje- Logan... znaczy....
-Eric wiesz co zrobiła jego rodzina- usiadł i starał się opanować złość.  Mimo wszystko starał się uspokoić
-Tak i to było ponad 100 lat temu- jęknął- oni  są bardzo mili i nie robią nikomu krzywdy
-Synku ja nie mówię że to źli ludzie ale jeśli ten Logan.. po prostu się o ciebie martwię. Jeśli go odrzucisz jeśli coś zrobisz nie tak może zrobić ci krzywdę- do salonu wszedł Tom zdziwiony że ktoś jest w domu
-Coś się stało?- Zapytał zajmując swój ulubiony fotel
-Nic- szybko odpowiedział Eric
-Nie skończyliśmy- Noah jednak nie dawał za wygraną- Jeśli zobaczę go obok ciebie... Jeśli znów cię tknie. To trzeba dusić w zarodku
-A może ja chciałem go pocałować?- Zdobył się nagle na odwagę a z nieczynnego kominka posypały się iskry. To zwabiło do salonu Emmę. Dziewczyna popatrzyła na zebranych i usiadła by przyjrzeć się biegowi wydarzeń. Rodzeństwo wymieniło zdumione spojrzenia ale nikt nie zwracał na nich uwagi
-Eric on jest niebezpieczny- mężczyzna ukrył twarz w dłoniach- Nie chcę żeby coś ci się stało. Jesteś przystojnym mądrym chłopcem i na pewno kogoś znajdziesz. Nie musisz się wiązać z pierwszym lepszym wilkiem. Nie spotkasz się z nim.
-Tato- chłopak zmienił ton. Było mu smutno że jednak mu nie ufają. Nie był dzieckiem i wiedział co robi. A przynajmniej miał taką nadzieję.
-Wspólnota ich przyjęła pod pewnymi warunkami.  Wiesz że możesz się spotykać z kim chcesz. Jeśli jednak zobaczę go obok ciebie raz jeszcze cała rodzina stąd zniknie. A ciebie wyślę do szkoły- Noah wyszedł z salonu zostawiając całą trójkę. Wszyscy patrzyli na siebie ze zdziwieniem i siedzieli niemal bez ruchu.
-Ty i Logan McCoy?-  Pierwszy odezwał się Tom
-To nie tak- Eric uśmiechnął się i zarumienił- On jest arogancki, zarozumiały, chamski i nachalny ale podoba mi się- spuścił wzrok- i dziś się pokłóciliśmy wybiegłem za nim i jakoś tak wyszło że się pocałowaliśmy
-Nasz mały braciszek dorasta- Kelly objęła go od tyłu i przycisnęła do oparcia kanapy- Co wy na to? Wiem że tata ma uraz do tej rodziny i wszyscy wiemy dlaczego....
-Ale Eric nie spotkałby się z nikim kto  chciałby mu zrobić krzywdę jeśli wszystkie jego moce są nie stabilne to działa bez zarzutu- Emma podjęła temat.
-A ja nie wiem czemu tata wciąż chowa urazę- Matt wszedł do salonu z córeczkę na rękach- Wiem co się stało ale mimo to przecież każdy powinien dostać drugą szansę. No i to nie jest tak że to ten Logan zrobił czy też jego ojciec
-Więc zgadzamy się że powinniśmy porozmawiać z tatą i pomóc Eric'kowi?- Zapytał Tom- Nie to że mam coś przeciwko ale stary zastanów się jest  wilkiem a ty jesteś bardzo młody jeśli się zejdziecie to będziesz z nim na całe życie. A co jeśli to tylko zauroczenie?
-Przecież nie mówię że z nim będę. Trochę mnie boli to że tata mi nie ufa
-On cię boli- Emma wzięła bratanice na ręce  i pogłaskała po policzku. Dziewczynka roześmiała się- I rozumiem go trochę ale jeśli mu udowodnisz że nic ci nie będzie nie z jego strony może w końcu się uspokoi.
Może- Eric wstał i ze spuszczoną głową poszedł na górę. To wszystko było nie tak. A on dobrze wiedział że Robin miał rację że jego moc zadziała w pełni tylko przy nim. Lubił go nawet mimo tego jak się zachowywał. No i wciąż miał przed oczami jego nagie ciało.  Wszedł do sypialni i rzucił się na łóżko po czym zaczął krzyczeć w poduszkę.

Dylan był wściekły na syna. Bardzo zależało mu na powrocie w rodzinne strony. Miał tu dobrą pracę i wszyscy byli jakby szczęśliwsi a tu takie coś.
-Wagner! Jak nisko upadłeś synu!- Jechali do domu i Logan nie mógł wyskoczyć z samochodu mimo że warczał i szarpał się bez przerwy- Nigdy nie wtrącałem się w to jakich i ilu kochanków sprowadzasz do domu ale na to nie pozwolę!
-On jest mój!- Warknął nagle i wyciągnął pazury żeby zaatakować ojca- Jestem dorosły i nie masz prawa mi zabronić
-Jestem twoim Alfą!!- Dylan zatrzymał samochód i przytrzymał ręce syna- Jeśli go chcesz. Jeśli masz zamiar wiązać się z tą rodziną. Jeśli on jest tego wart. Jeśli tak bardzo cię zaślepił i uwiódł. To dobrze ale nie masz wstępu do domu. Stracisz watahę. Rodzinę- Na te słowa  Logan znieruchomiał i zamrugał bardzo powoli.
-Przepraszam-  spuścił wzrok i nabrał powietrza by się uspokoić. Nie chciał stracić rodziny ale kochał małego czarodzieja. Rozpętał kolejną walkę a chciał zażegnać wszystkie spory
-Ja też- spojrzał na syna- Nigdy nie polubię tej rodziny zabili nam przodka. I wiem że to on zabił im kogoś wcześnie- potarł czoło ze zmęczenia- Nigdy nie walczyłeś tak o nikogo... Logan proszę nie zakochuj się w nim. Nie pomogę ci nie tym razem
-Jest możliwe że się pogodzicie.... chociaż będziecie się tolerować?- Zapytał po chwili
-Nie. Tego nie da się pokonać- znów włączył silnik- Podczas pełni zostaniesz w domu
-Tak- zgodził się. Miał 26 lat ale nigdy nie czuł się bardziej jak dziecko. Ojciec nigdy tak go nie traktował.
Mimo to nie zrezygnuje z Eric'ka. Będzie tylko musiał wymyślić  coś innego.  Chłopak jeszcze będzie jego.

Eric wyszedł z domu po zachodzie słońca. Wiedział że rodzina wciąż dyskutuje o tym co się dzieje o tym na czym przyłapał go tata. Nie chciał tego słuchać.
Skierował swoje kroki do lasu. Wychował się tu i mimo później pory nie bał się tam wchodzić. Nawet jeśli spotka jakiegoś wilka nikt go nie zaatakuje. Już dawno mama o to zadbała i nakazała mu nosić magiczny wisiorek który sprawiał że jest niewidzialny dla nich.
Nawet nie wiedział kiedy doszedł do miejsca gdzie Logan pocałował go po raz pierwszy. Uśmiechnął się na samo wspomnienie. Nagle usłyszał ciche warczenie i stanął twarzą twarz z na wpół przemienionym mężczyzną. Zamknął oczy i miał nadzieję że znajdzie się w domu. Jednak poczuł nagle że ciepły oddech niemal zwierzęcego pyska otula jego twarz. Uchylił powieki tylko po to by spojrzeć w piękne dzikie oczy Logana. Poczuł język na policzku i jęknął cicho. Mężczyzna zmienił się w człowieka i wziął go w ramiona całując nieprzerwanie. Eric odwzajemniał pieszczoty trochę bardziej nieśmiało ale Logan był zadowolony i nie zamierzał przestać. Chłopak również chciał więcej. Każdą komórką swojego rozpalonego ciała.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 6

Logan długo zastanawiał się co powinien zrobić. Wiedział że tata nie zechce go wysłuchać bo nawet gdy dowiedział się od mamy że Eric uratował Sarah wzruszył tylko ramionami i prychnął. Nie było to spowodowane tym że nie kocha córki bo widział później że przytula ją mocno i cieszy się że nic jej się nie stało. Nie chciał mieć tylko nic wspólnego z Wagner'ami. A jego wciąż nawiedzały wizje małego czarodzieja. To jak się rumienił, to jak wspaniale było go całować chociaż przez chwilę i reakcję wilka. Miał wielu kochanków ale nigdy jeszcze tak się nie zachowywał. W jednej z książek znalazł tego powód.
I dopiero po tygodniu zdołał się uspokoić. Musi szybko coś wymyślić. Pełna zbliżała się wielkimi krokami a jeśli powie rodzicom że chce się zamknąć zaczną się pytania.

Tego dnia spacerował po mieście zastanawiając się czy nie powinien pójść do Noah czy któregoś z jego dzieci. Kilka razy widział tego najstarszego i był niemal pewny że znajdą wspólny język. Nagle usłyszał że ktoś cicho warczy. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę że to on wydaje te ciche dźwięki. No i doszło do jego świadomości dlaczego. Przez okno jednej z kawiarni widział Eric'ka razem z jakimś młodym mężczyzną. Nie był to ani jeden z jego braci ani przyjaciel i to właśnie sprawiło że miał ochotę wedrzeć się tam i rozszarpać mu gardło. Wziął kilka głębokich oddechów wbił paznokcie w dłonie i wszedł do środka. Nikt go nie zabierze. Czarodzieje jest jego i nie odejdzie bez walki. Usiadł przy stoliku za nimi i postanowił jak na razie posłuchać o czym mówią.
-Myślisz że to  wystarczy?- Mężczyzna był Druidem czyli teoretycznie mógł go zabić jeśli uzna to za stosowne. Na tę myśl się uśmiechnął
-Myślę że tak... znaczy powinieneś pytać o to Kelly przecież ona jest dziewczyną- Eric upił łyk gorącej herbaty
-Owszem i z nią też rozmawiałem ale to jednak dotyczy wszystkich. Rozmawiałem już z Matt;em. Tom i ja spotykamy się dziś na piwo. Bardzo zależy mi na tym a bez wparcia najbliższych ceremonia się nie uda a inaczej moja babcia nie pobłogosławi związku- mężczyzna westchnął
-Więc ja ci pomogę... chociaż wiesz że moja moc jakoś nie bardzo działa
-Dlatego właśnie mówię ci o tym wcześniej. Eric czytałem o takich zachwianiach i nie wiem czy ktoś ci mówił ale może to być związane z tym że jesteś Nie Pełny
-Że czym jestem- przerwał mu chłopiec. Logan też wytężył słuch.Czuł niepewność sączącą się od Eric'ka ale zachował spokój.
-Dziwne że nikt się nie zorientował. W każdym razie są tacy czarodzieje i takie czarownice którzy żeby osiągnąć pełnie mocy muszą mieć przy sobie swoją prawdziwą miłość. Nie znaczy to że są gorsi. Po prostu działają inaczej
-Myślisz że to ja?- Eric zasmucił się trochę ale starał się zachować spokój
-Być może- mężczyzna złapał go za rękę- to nic złego. Wieczorem podrzucę ci książkę... Jeśli jednak nie odnajdziesz tego kogoś twoja moc i tak wzrośnie po twoich 17 urodzinach. Być może nie będziesz tego nawet odczuwał.
-Robin to nie jest problem- chłopak westchnął- chyba wiem kto to jest- Logan warknął tym razem głośniej. Jego oczy zmieniły barwę. Kto śmiał.
-Więc nie rozumiem- mężczyzna podniósł się nagle- Wybacz porozmawiamy później praca
-Jasne i nie zapomnij książki- uśmiechnął się Eric i wyciągnął z kieszeni telefon. Musi porozmawiać z przyjacielem i miał nadzieje że ten będzie miał czas.Pogodzili się ale ten niestety przez to oszalał na punkcie małej Stelli i zajmował się nią coraz częściej.

Logan wstał i podszedł do stolika swojego czarodzieja. Stał i czekał aż ten go zauważy. Musiał wyglądać dość głupio ale Eric zajmował się tylko telefonem.
-Usiądź ludzie dziwnie się patrzą- zwrócił na niego swoje śliczne oczy i mężczyźnie dech zaparło ale tylko na kilka sekund. Usiadł na przeciwko niego z całej siły starając się ignorować zapach Druida otaczający chłopca
-To mój przyszły szwagier- wyjaśnił chowając komórkę do kieszeni- A i jest policjantem- uśmiechnął się do niego
-Oraz Druidem nie zagraża mi- również się do niego uśmiechnął- prowadziliście ciekawą rozmowę. Ktoś kogo znam?
-Nieładnie podsłuchiwać- dopił herbatę- A co do tego... być może się dowiesz- wstał ale Logan złapał go za rękę i przytrzymał. Nie chciał zrobić mu krzywdy jednak ścisnął dość mocno
-Unikasz mnie- głos stał się cichszy bardziej zmysłowy- Nie mogę aż tak źle całować
-Wcale- zarumienił się- Logan nasze rodziny... chcesz wywołać kolejna wojnę. Zresztą nawet nie o to chodzi. Nie lubię gdy ktoś jest tak nachalny. Nie miałem wcześniej nikogo ale wiem jak chcę być traktowany. Ty jesteś gburowaty i zachowujesz się jak cham- Eric przeklinał sam siebie. Przecież nigdy  nie był tak odważny a wilkołak może być niebezpieczny. Mężczyzna puścił go nagle i popatrzył na niego z odrazą- Logan ja przepraszam- jęknął. Ten jednak go nie słuchał. Wstał i podszedł do niego. Chłopak skulił się i czekał sam nie wiedział na co
-Skończyłem zabawę- wysyczał mu do ucha- podjedziesz do mnie raz jeszcze a porysuję ci tą śliczną buzię tak że nikt na ciebie nie spojrzy. Wtedy mnie docenisz ale już za późno- wyszedł wściekły z kawiarni.
Eric przez chwilę stał przestraszony ale później wybiegł za nim. Niemal mimowolnie  wciąż zastanawiając się skąd wziął w sobie tyle odwagi.

-Stój!- Krzyknął. Logan odwrócił się w jego stronę i pokazał kły. Był wściekły a jednocześnie czuł że musi go posiąść tu i teraz inaczej zwariuje. Tego jednak zrobić nie mógł
-Czego?!- Warknął
-Wybacz nie chciałem- zagryzł wargi- sam nie wiem czemu to mówię. Bardzo podobał mi się ten pocałunek- zarumienił się- I wcale nie uważam cię za chama. Nawet cię lubię
-Eric do jasnej cholery odejdź- warknął gdy chłopiec stał już centymetry od niego
-Nie!- Krzyknął nagle zły- Chcę cię przeprosić bo źle zrobiłem ale może...- nie dokończył. Nagle został zamknięty w silnych ramionach i na jego wargach wylądowały gorące usta mężczyzny. Język wdarł się do ich wnętrza i jęknął z zaskoczenia ale i przyjemności. Sam  objął go by być jeszcze bliżej by tylko go dotknąć. Logan zamruczał tylko i całował dalej.
-Odejdź od mojego syna!!!- Rozległo się z dwóch stron i odskoczyli od siebie jak oparzeni. Z lewej strony stał Noah Wagner a z prawej Dylan McCoy. Obaj wściekli i gotowi do walki. . Logan i Eric spojrzeli na siebie i podbiegli do swoich rodziców. Musieli zapobiec rozlewu krwi i uspokoić mężczyzn. To jednak nie będzie takie proste.
-Eric do domu- Noah złapał syna za ramię- A z tobą McCoy jeszcze się policzę- warknął i zniknął. Nie przejmował się nawet że widzą go normalni ludzie
-Logan tym razem upadłeś nisko nawet jak na ciebie- i on ciągnął syna do samochodu. Mimo że ten był dorosły i dorównywał mu wzrostem. Był też lepiej zbudowany- Wagner tego się nie spodziewałem- pokręcił wściekle głową.
I Eric i Logan szykowali się na ciężką przeprawę ze swoimi rodzinami. Ale obaj wiedzieli że było warto. Mimo że to był tylko całus a konsekwencje będą ogromne.

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 5

Tydzień później David i Eric w końcu się pogodzili.Chłopak przyznał że to co zrobił Matt nie jest winą przyjaciela i mimo że jego tata był załamany to on jakoś pogodził się z sytuacją i mimo że mała Stella nie była z nim spokrewniona polubił ją od pierwszej chwili.

Dziś był słoneczny i ciepły piątek. Obaj zastanawiali się co powinni zrobić siedząc w kuchni Wagnerów. Matt szukał pracy, Kelly i Tom zbierali się na swoje randki a rodzice Eric;ka cieszyli się faktem bycia dziadkami i spacerowali z wnuczką. Owszem Noah miał problemy ale Gilbert mimo tego co go spotkało zachował się profesjonalnie chociaż między mężczyznami nie było tak jak kiedyś. Oczywiście wilkołak nie wybaczył Matt'owi i chyba nigdy tego nie zrobi ale na szczęście obiecał nie wyciągać żadnych konsekwencji a mógł na przykład przekonać Radę że powinno się mu zawiesić czy nawet odebrać moce albo zakazać wstępu na teren miasta. Tylko przez wzgląd na przyjaźń między rodzinami zostawił to w spokoju i starał się odzyskiwać radość życia.
-Co tak siedzicie?- Do pomieszczenia weszła Emma. Dziś miała bardzo dobry humor chyba po raz pierwszy odkąd jej narzeczony wyjechał a to oznaczało tylko tyle że wraca niedługo- Jest piękny dzień chyba ostatni w tym roku a wy markotni.
-Właśnie się zastanawiamy gdzie iść- odpowiedział David- u mnie w domu.... sama wiesz. A w mieście dziś nic nie organizują
-A czemu nie pójdziecie nad jezioro?- Dziewczyna wsadziła nos do jednej z puszek i wzruszyła ramionami zioła nadawały się do picia-Eric to do eliksiru?- Podsunęła bratu pod nos listki
-Nie. Jakaś herbata mamy, dostała ją od Robina na ostatnie urodziny. Co ty taka rozkojarzona?- Zdziwił się. Emma była dobrą czarodziejką i zwykle wiedziała takie rzeczy
-Długo go nie było- westchnęła- nie mogę się doczekać aż w końcu będziemy po ślubie... W każdym razie w środku lasu jest jeziorko. Jeszcze w szkole czasem chodziliśmy się tam pobawić. David to jest niedaleko....
-A już wiem- uśmiechnął się- za naszą łąką. Eric wiesz gdzie. Czemu ja na to nie wpadłem wcześniej- zerwał się z krzesła- Na basenie pewnie będzie ścisk. Idziemy?
-Pewnie że tak- i młodszy chłopak zapalił się na tą myśl- A ty?
-Chętnie się przejdę- zgodziła się Emma- Ale dajcie mi 20 minut- odłożyła wciąż jeszcze parujący kubek i pobiegła na górę
-Przeniesiesz mnie do domu?- David mimo że był pół czarodziejem jego moc była bardzo ograniczona, nikt z nim nie ćwiczył jego mama zginęła tragiczne a tata i macocha byli wilkołakami.
-Mogę spróbować- położył dłoń na ramieniu przyjaciela i chłopak zniknął. Eric zagryzł wargi i czekał na wiadomość czy mu się udało. David zadzwonił kilka sekund później. Jego moc była coraz lepsza. Tom będzie z niego dumny. A może to jednak będzie Matt? Zastanawiając się poszedł do swojego pokoju żeby się przebrać.

Logan był bardzo zadowolony że znalazł to jeziorko. Jakby zapomniane i ciche mimo że w środku lasu. Leżał teraz zupełnie nagi i cieszył się słońcem. Już czuł nadchodzące zimno. Zamknął oczy i marzył o tym że jego mały czarodziej jest tu z nim. Słuchał odgłosów lasu i nawet nie zorientował się że czuje zbliżających się ludzi.Nie słyszał bo wciąż był zatopiony w marzeniach. Mimo że wciąż brał sobie kogoś do łóżka wciąż myślał tylko o chłopcu i jak wspaniale było by go posiąść i... zostać z nim na zawsze. Ta część była nowa ale przestała go już tak przerażać.

-Nie pamiętam żeby były tu takie widoki- na dźwięk kobiecego głosu poderwał się na równe nogi. Nigdy nie krępował się nagości, ale poczuł wyraźnie znajomy aromat. I nie pomylił się. Razem z jedną z Wagnerów chyba tą młodszą przyszedł też Beta kręcący się wokół jego Eric'ka i sam chłopiec. Uśmiechnął się na widok rumieńców jakimi oblał się ten ostatni. Nawet spuścił wzrok żeby tylko na niego nie patrzeć.a prostej
-A ja nie wiedziałem że ktoś jeszcze tu przychodzi- ubrał bokserki co jednak nie zakryło do końca jego ogromnej erekcji.
Eric patrząc na niego a raczej z całej siły starając się nie patrzeć robił się coraz bardziej czerwony, pot spływał mu po czole i plecach a i jego spodenki zdawały się być trochę ciaśniejsze. Mężczyzna był bardzo przystojny i pociągający. Złapał się nawet na tym że wyobraża sobie jak to by było znaleźć się w tych silnych ramionach. Tracił zmysły to było jedyne wyjaśnienie.
Zauważył że i siostra i przyjaciel już zaznajomili się z Loganem i tylko on stał niezdecydowany i zdziwiony tym wszystkim.
-Dołączysz do nas?- Przyjaciel wyciągnął już koc i smakołyki które przyniósł
-Jasne- uniósł dumnie podbródek i ruszył do nich. Nagle potknął się o wystający korzeń i zamiast użyć mocy zamknął oczy i czekał na uderzenie. To jednak nie nastąpiło. Uchylił powieki i spojrzał w czarne oczy wilkołaka- Dziękuję- wymamrotał i wyplątał się z objęć mężczyzny.
-Nie ma za co- pochylił się i przygryzł czubek ucha czarodzieja gdy ten pisnął cichutko i odskoczył od niego. Nikt jednak tego nie zauważył. Emma i David już pływali.
-Pójdę po drewno na opał- zaproponował by tylko uciec od mężczyzny
-Samego cię nie puszczę. Przewracasz się na prostej drodze- pokiwał głową i poszedł za chłopcem nawet jeśli on sobie tego nie życzył. Eric nawet się za nim nie oglądnął.

Logan obserwował chłopca zza drzewa. Był śliczny, a teraz w przyciemnionym świetle wyglądał jeszcze wspanialej. Odetchnął z ulgą gdy zdał sobie sprawę z tego że Beta David jest tylko przyjacielem chłopca. Nie chciał nikogo zabić w jednym ze swoich szałów. Już kiedyś się mu to zdarzyło a Eric;ka darzył  wielkim uczuciem. Coraz większym.
-Co po poszedłeś za mną?- Zapytał nagle chłopiec stając przed nim
-Żeby cię pilnować-uśmiechnął się do niego
-Nie potrzebuje- już miał się odwrócić ody usłyszeli jakieś hałas. Eric przestraszył się i wpadł prosto na twardą klatkę piersiową wilkołaka
-No widzisz- odwrócił go twarzą do siebie- ale ze mną jesteś bezpieczny- oczy zapłonęły mu na czerwono i pochylił głowę.
Chłopak czekał na to co się stanie z bijącym jak oszalałe sercem. Wiedział że powinien się odsunąć ale było mu dobrze, przyjemnie i chciał tego. W końcu usta Logana dotknęły jego. Spodziewał się mocnego pocałunku ale wilkołak smakował jego usta powoli bez pośpiechu. Jakby starał się go dobrze zapamiętać.
-Wspaniały- szepnął gdy odsunął się od niego. Wciąż jeszcze głaskał go po policzku- mój- warknął nagle i pochylił się nad nim.
Eric wiedział co teraz nastąpi i zesztywniał nagle. Nie chciał być gryziony. Przecież nie znał mężczyzny. Zamknął oczy i gdy je otworzył stał na po kolana w wodzie przy zaskoczonej siostrze i przyjacielu. Oddychał ciężko i kręcił  głową.
-Co się stało?- Emma objęła go i przytuliła
-Po prostu chcę wracać- wyszeptał - i nie będę o tym rozmawiał- dodał bo widział jak David otwiera już usta
-Już się robi braciszku- i znalazł się w swoim bezpiecznym pokoju. Musiał odetchnąć i jeszcze bardziej unikać Logana. Pocałunek to jedno ale to że chciał go ugryźć tego nie był w stanie zrozumieć i będzie mu ciężko o tym zapomnieć.

Wilkołak gdy Eric zniknął mu sprzed nosa zaklął i zawarczał wściekle. Jeśli miał jakąś szansę to teraz ją zmarnował. Chociaż może jednak się uda. Jeśli przekona do siebie otoczenie chłopca. Położył dłoń na ustach i powąchał palce. Teraz zrobi wszystko żeby go zdobyć. Ale wie że pierwsze co to musi zakończyć wojnę między ich rodzinami a to będzie bardzo trudne. Jego tata potrafi być bardzo uparty, ale to akurat ma po nim.

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 4

Rodzina Wagnerów musiała szybko przywyknąć do nowej sytuacji i nowego członka rodziny. Stella była ślicznym płomiennowłosym stworzonkiem o rysach swojej babci co sprawiało że wygląda delikatnie i krucho. Tylko jedno nie było w niej małe i delikatne. Jej krzyk. Eric jako że zawsze był najmłodszy w rodzinie nie miał pojęcia że małe dzieci mogą tak głośno płakać. Dziewczynka mimo to zawojowała serca wszystkich i od pierwszych chwil była rozpieszczana przez rodzinę.

Tydzień później chłopak miał już dość płaczu bratanicy. Wiedział że to nie jej wina ale od kiedy David i jego rodzina dowiedzieli się prawdy o pochodzeniu dziecka trochę się od niego odsunął. Przyjaciel nie pamiętał swojej biologicznej matki a Evelinę bardzo kochał i szanował.
Ściemniało się już ale Eric wciąż siedział na przydrożnym murku i czytał książkę. Rozkoszował się lekkimi promieniami słońca chociaż czuł że nadchodzą deszcze. Gdy czytał zamykał się na cały świat i nic go nie obchodziło.
Tego dnia było tak samo tylko że gdy usłyszał szybko jadący samochód który grał głośną tandetną muzykę podniósł głowę i zmarszczył nos. W samą porę.
Na drodze w tej samej sekundzie w której pojawił się  dziecięca piłka a zaraz za nią siostrzyczka Logana. Widział ja w prawdzie tylko dwa razy ale wiedział że to ona. Zadziałał instynktownie.
Wbiegł na jednię i wyciągnął rękę w stronę samochodu, modląc się żeby moc zadziałała. Auto zatrzymało się w kilka sekund później. Tuż przed nim i małą dziewczynką.
-W porządku?- Zapytał dziecko które patrzyło na niego wielkimi oczami
-Dziękuję panu czarodzieju- wysepleniła i zabrała piłkę po czym zbiegła z jezdni. Eric uśmiechnął się tylko i dał przejazd samochodowi. Jadący nim mężczyzna nawet nie zorientował się że na kilka chwil się zatrzymał i o mało  nie zabił dziecka. Miał jeszcze czelność zatrąbić na niego. Eric pokręcił głową i wrócił na swoje miejsce. I znów zatopił się w lekturze.

-Dziękuję ci- przed nim stała wysoka kobieta. Mama Logana i małej dziewczynki
-To drobiazg- uśmiechnął się do niej. Z bliska była piękna. I te oczy. Przy jej synu wyglądały niemal groźnie a przy niej były po prostu wspaniałe
-Jesteś Wagnerem to nie takie pewne- wciąż się do niego uśmiechała- Może mimo to mogę ci zaoferować kawałek ciasta. Moja córka....
-Każde z nas zrobiłoby to samo- ale wstał- dziękuję pani za ciasto ale raczej nie skorzystam
-Logana nie ma w domu. Wiem że się nie lubicie- oboje zdawali sobie sprawę że to ostatnie jest kłamstwem- A chyba nie chcesz wywołać kolejnej wojny- oboje się roześmiali.
-O nie wojen nie lubię- i dał się poprowadzić kobietę do jej domu.

Dom rodziny McCoy był ładny ale nie tak bogaty jak ich. Kuchnia w której siedzieli była jasna i przestronna. Duże okno powiększało przestrzeń. Niewielka ilość mebli i wspaniały zapach.
-Nie jestem dobrą kucharką to w domu robi mój mąż- wyjaśniła- za to ja potrafię piec- uśmiechnęła się do niego i podała mu talerzyk
-Dziękuję. Ładnie tu u pani- wciąż się rozglądał
-Radzimy sobie. W waszym domu pojawiło się dziecko. Widziałam twoją mamę z wózkiem- zaczęli plotki- to bardzo miła kobieta
-To moja bratanica. A mama nie  chce walk między wami a nami- ugryzł w końcu słodycz i mruknął z zadowolenia. Nawet jago babcia tak nie piekła
-Widzę że smakuje- podała mu też szklankę mleka
-Bardzo. Wie pani to tata był wam przeciwny... moim  zdaniem to głupie obie rodziny straciły kogoś ale to było tak dawno
-Wszystko jakoś się ułoży- położyła mu rękę na ramieniu- mój mąż również nie dąży do pokoju ale to nie znaczy że wszyscy muszą podzielać jego poglądy
-No właśnie!- Eric powiedział to z taką mocą że aż rozlał mleko na siebie i na stół- Przepraszam- zarumienił się bardzo
-Nic nie szkodzi idź na górę trzecie drzwi na lewo i doprowadź się do porządku- wciąż się do niego uśmiechała. Chłopiec był wspaniały i bardzo go polubiła.

Eric wszedł do łazienki. Wanna zajmowała większą jej część, lustro nad umywalką ozdobione było pozłacaną ramką mistycznie rzeźbioną w różne listki. Zapatrzył się na te zdobienia ale jednocześnie suszył mokrą koszulkę.
Po kilku chwilach ściągnął ją jednak żeby użyć suszarki która leżała na szafce przy umywalce.

Logan wszedł do domu cały brudny  od pracy w garażu w którym zatrudnił się daw dni wcześniej. Pognał od razu do łazienki nie zwrócił nawet uwagi na to że w domu unosi się słodki zapach małego czarodzieja dlatego gdy zobaczył go w swojej własnej łazience zamrugał i zaczął się zastanawiać czy przypadkiem nie nawdychał się czegoś w pracy. Chłopiec siedział na muszli klozetowej z głową odchyloną do tyłu, w jednej ręce miał koszulę a w drugie wciąż włączoną suszarkę i spał. Mężczyzna mógł podziwiać jego kremową delikatną skórę i ciemne sutki które niemal do niego wołały.
Już miał do niego podejść gdy Eric nagle otworzył oczy a Logan uśmiechnął się krzywo
-Wspaniała niespodzianka mały- gorące czarne oczy omotały jego sylwetkę i chłopiec zarumienił się tak bardzo że aż zaróżowiła się jego klatka piersiowa
-Ja przepraszam- zerwał się na równe nogi- rozlałem mleko....- nałożył na siebie koszulę co jednak nie pomogło z rumieńcem
-Mleko powiadasz- skrzyżował ręce na piersi  i oparł się o ścianę
-Tak... znaczy...- zaczął się plątać i spuścił wzrok. Był śliczny i chciał go teraz wziąć w ramiona i chronić przed wszystkim
-No już mały- otrząsnął się i zrobił mu miejsce- przecież cię nie zjem- Eric wychodził już z małego gorącego pomieszczenia- no chyba że byś tego chciał- wyszeptał mu do ucha gdy przechodził obok i roześmiał się głośno bo chłopiec zaczął biec byle tylko od niego uciec. Chwilę później usłyszał ciche trzaskanie drzwi wejściowych.
-Powinieneś być bardziej ostrożny- usłyszał głos mamy
-Tylko się bawię- odwrócił się do niej. Wychodziła z pokoju Sary
-Synu znam cię i to nie jest zabawa- podeszła do niego- To Wagner i jest dla ciebie stanowczo za młody
-Tak tak- w końcu zamknął drzwi do łazienki i został otulony wspaniałym zapachem czarodzieja. Jego penis zareagował od razu. Rozebrał się i wszedł  do wanny. Zasługuje na dłuższą kąpiel.


##################################################################################
Kochani cieszy mnie to że lubicie to opowiadanie. Proszę jednak o komentarze. Czekam na 10 i dopiero wtedy dodam notkę zarówno tu jak i na drugim blogu http://opyaoich2.blogspot.com/

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 3

Logan stał przed lustrem ubrany w swój jedyny i najlepszy garnitur.
Dopiero wrócili z zebrania Rady Magicznej Społeczności na której ku swojemu zaskoczeniu zobaczył też swojego małego czarodzieja. Przez chwilę zastanawiał się od kiedy chłopiec jest jego. Ale nie mógł wymazać go sobie sprzed oczu czegokolwiek nie robił.  Miał więc prawie 17 lat co za tym szło nie był wcale taki mały na jakiego wyglądał. Gdyby sytuacja między jego rodzinami była inna być może by się nim zainteresował. Nie podobało mu się że całe zebranie spędził w towarzystwie jakiegoś Bety do tego mieszańca. Wiedział że to żadna konkurencja ale samo to że jakiś inny wilk kręcił się wokół Eric'ka sprawiało że miał ochotę rozszarpać go na strzępy. I pewnie zrobiłby coś głupiego gdyby nie to że mama przezornie wcisnęła mu w ręce małą Sarah którą trzeba było pilnować. Kochał młodszą siostrzyczkę. Była niespodzianką dla wszystkich bo dwie Alfy zwykle mają tylko jedno dziecko ale rodzice nie żałowali. Normalnie nie byłaby na zebraniu ale ważyły się losy ich rodziny w tym mieście, więc obecni byli wszyscy. Noah Wagner oczywiście był przeciwny. On i jego najstarszy syn oraz jedna córka. Żona piękna kobieta już wiedział skąd jego czarodziej wziął swój wygląd wstrzymała się od głosu a jedna z córek poparła ich pobyt w okolicy. On jednak cały czas spoglądał na Eric'ka. Widział jak szepcze coś do chłopaka obok, jak się rumieni.
Nie zawarczał jednak ale po wyjściu z budynku zgromadzenia pluł krwią co wywołało serdeczny śmiech jego małej siostrzyczki i zdziwione spojrzenia rodziców.
Ściągnął z siebie niewygodne ubranie i poszedł pod prysznic. Gdyby mógł pozbyć się czarodzieja z głowy byłby dużo szczęśliwszy.

-No nie powiem jest niezły- David wyciągnął z kieszeni papierosy i podał przyjacielowi Eric odmówił jednak on bardzo rzadko palił- Ale ta historia
-Nikt mi nie powiedział. Nie do końca- usiadł na murku- Ty coś wiesz?
-Tyle co wyczytałem z Kronik... Stary ty masz tego w domu masę.. No nic więc 150 lat temu jeden z wilków z tej rodziny zakochał się w najmłodszej córce Wagnera i wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt że ona go nie chciała. Zakochana była w czarodzieju z Londynu... W każdym razie wilk był zazdrosny  i zabił nie tylko czarodzieja ale i ukochaną. On sam został zastrzelony przez mojego przodka...tego którego mamy wspólnego- Eric kiwnął głową- ale cała rodzina została wygnana. Widać twój tata ciągle nosi w sobie tą tragedię ale czemu Tom i Kelly
-Może uważają że nie powinni tu być- wzruszył ramionami
-A tobie się podoba?- Zmienił temat
-Nie wiem... znaczy ok jest przystojny ale wątpię że to by się dobrze skończyło nawet jakby się zaczęło. Nie tylko z powodu rodziny ale on jest niebezpieczny
-No i to powinno ci się podobać. Gdyby mną zainteresował się...
-On się mną nie interesuje- Eric przerwał mu szybko i spuścił wzrok
-Oj stary jaki ty jeszcze jesteś naiwny i niewinny. Podobasz się mu w najmniejszym stopniu tylko tyle. Ale co z tym facetem z dyskoteki zadzwonisz?
-Może. Wiesz co byłoby fajne jakbyśmy się sobie podobali- obaj na to się roześmiali. Znali się od dziecka. David był bi i miał już wcześniej i chłopaka i dziewczynę. I szukał miłości a nie płci.  Eric wciąż był jeszcze prawiczkiem co z biegiem czasu coraz bardziej mu uwierało ale nie chciał robić nic na siłę.
-Ja ci proponowałem i wciąż podtrzymuję- objął go po przyjacielsku- wiem że się tego boisz a najlepiej zrobić to z kimś komu się ufa. Ja szczęścia nie miałem
-Bo za szybko się zakochujesz- Eric pokiwał głową i zacmokał za co przyjaciel przewrócił go na trawę i zaczął łaskotać.
Żaden z nich nie zauważył że ktoś ich obserwuje i cicho warczy. Logan wbił pazury w drzewo i stał patrząc na dziecięce igraszki które u młodych chłopców wyglądały już całkiem inaczej. Wspaniały śmiech Eric'a dźwięczał mu w uszach tak mocno że musiał odwrócić się na pięcie i wbiec w las, żeby się  od niego uwolnić.

Tom siedział na werandzie i czytał książkę gdy zobaczył że przed dom podjeżdża nieznany wcześniej samochód. Nikogo się nie spodziewali dlatego też wstał w pełnej gotowości. Emma również wyszła z domu by w razie czego wspomóc brata. Było późno więc wizyta mogła być nieprzyjemna.
Jednak gdy samochód zatrzymał się i wyszedł z nich młody mężczyzna z dzieckiem na ręku. Z początku go nie poznali ale gdy rozpalił więcej światła brat i siostra otworzyli szeroko usta ze zdumienia.
-Cześć braciszku- Matt podszedł do nich powoli i przywitał się szeptem- Cześć siostrzyczko
-Ale jak? Co ty tu?- Oboje mówili równocześnie
-Wejdźmy do domu i opowiem wam wszystko. Całej rodzinie- dziecko w jego ramionach przebudziło się nagle i zamrugało do nich ciemnymi oczami. Emma jęknęła tylko i odsunęła się, by zrobić mu miejsce.

Cała rodzina Wagnerów zebrała się w salonie. Mama była zadowolona z tego że odzyskała najstarszego syna. Tata też bardzo się cieszył ale starał się nie okazywać emocji i grać groźnego ojca. Co średnio mu wychodziło.
-Wiem że bardzo was wszystkich zraniłem i nie wiem czy mi wybaczycie. Ta mała Stella to moja córka moja i Eveliny- na to wyznanie mama i tata wymienili szybkie spojrzenia. Evelina była żoną przyjaciela Noah i macochą David'a  starszą od Matt;a o 15 lat. Traktowali zarówno jego jak i ją jako członka rodziny. Gdy kobieta zniknęła jej mąż opowiedział wszystkim o rozwodzie który utrzymali w tajemnicy dla dobra rodziny.- Wyjechała ze mną gdy okazało się że nosi moje dziecko. Fred nie mógł znieść tej hańby... W każdym razie Evelina nie przeżyła porodu a ja... Bałem się wrócić- spuścił wzrok ja dziecko i patrzył na swoją małą córeczkę która uśmiechała się teraz do niego
-Synu- ojciec wstał z kanapy- oczywiście że przyjmujemy cię do domu. Ciebie i naszą wnuczkę ale musisz pójść do Fred'a i prosić o wybaczenie wiesz jak bardzo kochał żonę.
-Wiem tato- podszedł do niego i wsunął mu w ramiona małą Stellę która zachichotała w ramionach dziadka
-Nigdy więcej- Alice podeszła do syna i objęła go- następnym razem porozmawiaj z nami. Chociaż ze mną
-Dobrze mamo- bracia i siostry uściskali Matt;a i Eric wymknął się z uroczystości.

Był bardzo zadowolony że brat wrócił a jego bratanica była śliczna a on lubił dzieci. On jednak był już zmęczony a gdy spojrzał na telefon ze zdziwieniem stwierdził że dostał sms;a z nieznanego numeru. Odczytał z zaciekawieniem :"Dobrej nocy mały czarodzieju". Nikt się nie podpisał ale wiedział że to od Logana tylko on go tak nazywał. Zadrżał mimowolnie. Ale nie da się zastraszyć. Być może powinien zadzwonić do Rob;a to tylko człowiek mimo to miło byłoby wyjść.

Logan czekał przez chwilę na odpowiedź od Eric'ka i gdy minęła już godzina odłożył telefon. Trochę się z tym wygłupił ale coś trzeba zrobić z tą dziwną obsesją na jego punkcie. To nie jest zdrowe.  Wziął leżącą na kocu książkę i zaczął czytać o zachowaniach wilkołaków. Niby je znał ale o tym nie słyszał. A ojca nie będzie tym denerwował bo wciąż chodził wściekły po  spotkaniu Rady. Był zły na Wagnera za to  mimo że oferował mu pokój ten tego nie przyjął. I mimo że był już dorosły gdy był w takim stanie wolał zejść tacie z oczu. Zresztą jutro też jest dzień i może wtedy czegoś się dowie.

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 2

Tom zaczął martwić się o młodszego brata.
Już wczoraj po powrocie ze szkoły zachowywał się dziwnie a dziś gdy usłyszał od cioci sprawiło że zaniepokoił się bardziej. Eric nigdy nie uciekał z pracy. Lubił to co robił i już marzył o otwarciu własnego miejsca.

-Mogę wejść?- Zapytał wsuwając głowę w uchylone drzwi na strych
-Jasne- przetarł oczy ze zmęczenia. Niestety jego szczęście skoczyło się na udanym Przeniesieniu. I od trzech już godzin nie potrafi zrobić niczego konkretnego- Co tam?
-Ciebie chcę zapytać o to samo- usiadł na fotelu- Podobno zwiałeś z pracy
-Trochę- usiadł na dywanie na przeciwko brata- Wiesz o tej nowej rodzinie wilkołaków
-Tata jest wściekły- młody mężczyzna pokiwał głową. Może powinien umówić z kimś brata. Miał już prawie 17 lat i czas najwyższy- A co to ma z czym wspólnego?
-Mają syna i to przez niego- wymamrotał zainteresowany nagle oknem- Nic mi nie zrobił czy coś ale za każdym razem jak  go widzę coś się ze mną dzieje...
-Zakochałeś się?- Tom odetchnął z ulgą bo to nie było nic złego a być może mógłby mu nawet pomóc
-Raczej nie- przyznał- To nie jest to co opowiadała Emma czy ktoś inny po prostu... dziś po spotkaniu z nim Przeniosłem się bez problemu i to aż z miasta do domu.... Chyba się go trochę boję... sam nie wiem- westchnął
-Stary nie dręcz się jakimś wilkiem- machnął ręką- a to że twoje moce są stabilniejsze to powinieneś się cieszyć bo wiesz są tacy co już się zastanawiają czy może coś poszło z tobą nie tak- uchylił się przed ciosem poduszką- Dziś jest w mieście impreza i braciszku idziesz ze mną- wstał- Więc może powinieneś zacząć się już szykować?
-Może- wyszli ze strychu- ale twoi znajomi?
-Przecież cię lubią i znają. Kelly!- Zapukał do pokoju siostry który właśnie mijali
-Czemu krzyczysz?- Młoda kobieta otworzył drzwi w samym staniku i spódniczce ledwo zasłaniającej pupę Jeśli chciała potrafiła ubierać się sexowie  i przyciągała uwagę. Robiła to bardzo rzadko ale zawsze wtedy wprawiała braci w zakłopotanie
-Eric idzie z nami. Chłopak musi się rozerwać- wszedł do pokoju siostry i zaczął przeszukiwać góry małych bluzeczek i sweterków rozrzuconych na jej łóżku- to i to- wydał werdykt- wiesz że kuzyn Evy jest w mieście a  przecież to już 3 rok jak się obok siebie kręcicie
- I nic z tego nie będzie- westchnęła i Eric odwrócił wzrok. Nienawidził widzieć sióstr smutnych- On nie przeniesie się tutaj a ja nie wjadę do Londynu. Ale raz na rok dobrze jest się zabawić- przeglądnęła się w lustrze- Szkoda tylko że Emma nie idzie
-Ona jest już mężatką- Tom machnął rękę- Dobra chłopcy i dziewczynki za dwie godziny wyruszamy. Eric kocham cię ale nie potrafisz się dobrze ubrać więc ja to zrobię...
-Umiem się ubrać- przerwał im zły. To że był najmłodszy nie znaczy że był kompletnym idiotom
-I czemu go stresujecie- do pokoju weszła Emma- uważam że Eric wygląda uroczo we wszystkim no i  pamiętaj Tom że idziecie się bawić z nastolatkiem... Boże teraz brzmię jak stara ciotka- pokręciła głową- idę z wami- zdecydowała- przecież zabawa z rodzeństwem to nic złego.

Eric przeglądał się w lustrze. Nigdy jeszcze nie wyglądał tak dobrze. Miał na sobie czarne sprane jeansy należące do Matt'a, które na szczęście zostały w domu od wielu lat gdy brat z nich wyrósł. I zieloną jasną zapinaną koszulę. Spodnie przylegały do ciała jak druga skóra a koszula była trochę luźniejsza. Tom miał racje należała mu się zabawa.

Logan wszedł do jedynej dyskoteki w tym małym  miasteczku i zmarszczył nos. Zapachy buchnęły na niego z ogromną siłą. Tańczące ciała, śmiechy, rozmowy. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Teraz był w swoim żywiole. Ubrany cały na czarno z długimi włosami związanymi w luźny kucyk. Mina zdobywcy sprawiła że od samego wejścia przyciągał uwagą. Mimo to kierował się spokojnie do baru. Miał przecież czas.

Eric tańczył najpierw z siostrami później z bratem i jego znajomymi aż w końcu przy wolnej piosence znalazł się w objęciach młodego mężczyzny. Na początku czuł się z tym dziwnie ale po paru chwilach odprężył się i dał ponieść łagodnej muzyce.
Mężczyzna obejmował go lekko ale wprawnie. Zachowywał się odpowiednio aż do czasu gdy chyba zachęcony uśmiechem pochylił się do pocałunku. Eric odskoczył nie tyle ze strachu co z zaskoczenia.
-Ja muszę się napić- wymamrotał i zniknął w morzu ciał kierując się w stronę baru a serce biło mu jak szalone. Uśmiechał się bo to był pierwszy tego typu kontakt i podobało mu się to. Mimo wszystko coś było z tym nie tak.

Logan gdy już pił powoli swoje chłodne piwo zauważył małego czarodzieja tańczącego z jakąś blondynkom. Musiał przyznać że chłopiec wyglądał ślicznie i był jeszcze bardziej kuszący niż wcześniej. Skupił się na nich o odkrył że  są rodzeństwem. Poczuł że mięśnie mu się rozluźniają i rozluźnia się znacznie. Sam nawet nie wiedział czemu taniec tak go zdenerwował. Wiedział że jest obserwowany ale wciąż patrzył w stronę Eric'ka. A gdy jakiś człowiek zaczął go obejmować, chciał całować ścisnął butelkę tak mocno że rozbiła się w drobny mak. Zachowywał się okropnie a gdy zobaczył że chłopiec idzie w stronę baru postanowił dać szansę mężczyźnie który przecież fundował mu piwo już od dobrej godziny. Musiał się z kimś przespać bo inaczej rozniesie ten budynek i pozabija wszystkich którzy nie uciekną.

Eric stracił z oczu nie tylko obie siostry ale i brata a robiło się już bardzo późno.Wiedział że Kelly jest ze swoją jedno weekendową miłością jak co rok o tej porze. Tom zaszył się gdzieś z jakąś dziewczyną a Emma.... może wróciła do domu.
Wyszedł więc na zewnątrz i starał się Przenieść do domu. Jednak nic mu się nie udawało. Było mu zimno  i już wyciągał komórkę gdy zobaczył przed sobą motocykl
-Wsiadaj mały- głos Wilka sprawił że zrobiło mu się gorąco
-Poczekam na siostrę- odpowiedział pewnym głosem
-Mały jadę w tą samą stronę- warknął niecierpliwie
-Eric!!!- Tom wyszedł z alejki obok- Już wracasz?-Spojrzał na nieznajomego który zaklął tylko i odjechał
-Jest 2 w nocy- wyjaśnił- możesz mnie chociaż Przenieść
-Wracamy obaj- zdecydował- Kelly jest pewnie w hotelu a co z Emmą?
-Miałem dzwonić... jest w domu Jack i ona rozmawiają na skype od 11- powiedział szybko
-A jednak jesteś czarodziejem- roześmiał się Tom. On również wiedział gdzie jest siostra to jedna z podstawowych umiejętności. Wyczuwanie innych czarownic a w rodzinie z tak dużą precyzją. Ale Eric nigdy nie potrafił tego zrobić, nie tak dobrze i szybko
-Jestem za bardzo zmęczony żeby się wściekać- ziewnął i położył głowę na ramieniu brata- Spać
-Już się robi- Tom przeniósł ich do domu.
Eric nie rozebrał się nawet, zrzucił tylko buty i położył się do łóżka. Wsunął rękę w kieszeń spodni i wyciągnął małą karteczkę. Rob zostawił mu swój numer telefonu. Uśmiechnął się nieznacznie  na wspomnienie mężczyzny z którym przetańczył kilka godzin i usnął.

Tej nocy i Logan spał spokojniej mimo że we śnie nawiedzał go mimo tych trzech mężczyzn z którymi dziś uprawiał sex mały czarodziej z tym jego niewinnym rumieńcem i ślicznym uśmiechem.  A jutro on i jego rodzina idą na zebranie Rady co nie wróży nic dobrego. Nie w tym mieście.